Od Olivera

  Głód zmusił mnie do opuszczenia ścian pokoju. Musiałem przejść przez jadalnię, by opuścić budowlę. Mógłbym nie wychodzić na mróz, tylko zająć miejsce przy stole i zająć się pochłanianiem jednej z licznych gotowych potraw, które tutaj się znajdowały, wypić napar z ziół, kakao i cokolwiek innego. Jednak smak tutejszego jedzenia, w niczym nie równał się z soczystością surowego, ciepłego mięsa i metalicznej krwi na języku. Już udogodnienia związane z spaniem na miękkim niczym chmurka łożu, sprawiło że powoli zapominałem kim jestem. Tęskniłem za spaniem pod gwiazdami i wiatrem przeplatającym pasma sierści, podczas dzikiej pogodni za wierzgającym jeleniem. Przekroczyłem wrota i spotkałem oślepiający blask słońca, który odbijał się od nieskazitelnie białego śniegu. Noc była moim sprzymierzeńcem, jednak nie mogłem dłużej czekać, czując narastającą pustkę w żołądku. Opuściwszy dziedziniec, puściłem się biegiem przez ośnieżone pola. Czułem, jak zastałe kości cicho chrzęszczą pod skórą i mięśniami. Dawno nie używane mięśnie, przyjemnie paliły i dodawały energii. W nozdrzach wierciła mi się woń wolnego wiatru i dzikości, z którą od dawna nie miałem styczności. Wpadłem do lasu, lawirując między nagimi drzewami i wymijając krzewy. Wypatrywałem śladów na śniegu, ale świeży śnieg przykrył stare, a żadne stado nie przechodziło przez las. Myślami byłem już w jadalni, gdzie będę musiał spożyć jedną z wielu specjalnie przygotowanych potraw, gdy pogoda posłała mi sprzyjający wiatr. Pochwyciłem woń nie dawno spuszczonej krwi i innego wilka. Z czujnością zacząłem poszukiwania. Moim celem była majacząca się na skraju lasu postać. Rozpoznałem w tej członka instytutu. Wyjąłem nóż z kieszeni. Ostrożności nigdy za wiele.
  - Cześć - moje upośledzenie w kontaktach nie pozwoliło wymyślić mi nic ambitniejszego. Byłem zaskoczony zdenerwowaniem osoby, oraz natychmiastowym przywitaniem jej. Mimo pewności, że nie jest wrogiem, postanowiłem nie zdradzać temu swojego imienia.

  Ktoś, coś? xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz