Głód zmusił mnie do opuszczenia ścian pokoju. Musiałem przejść przez
jadalnię, by opuścić budowlę. Mógłbym nie wychodzić na mróz, tylko zająć
miejsce przy stole i zająć się pochłanianiem jednej z licznych gotowych
potraw, które tutaj się znajdowały, wypić napar z ziół, kakao i
cokolwiek innego. Jednak smak tutejszego jedzenia, w niczym nie równał
się z soczystością surowego, ciepłego mięsa i metalicznej krwi na
języku. Już udogodnienia związane z spaniem na miękkim niczym chmurka
łożu, sprawiło że powoli zapominałem kim jestem. Tęskniłem za spaniem
pod gwiazdami i wiatrem przeplatającym pasma sierści, podczas dzikiej
pogodni za wierzgającym jeleniem. Przekroczyłem wrota i spotkałem
oślepiający blask słońca, który odbijał się od nieskazitelnie białego
śniegu. Noc była moim sprzymierzeńcem, jednak nie mogłem dłużej czekać,
czując narastającą pustkę w żołądku. Opuściwszy dziedziniec, puściłem
się biegiem przez ośnieżone pola. Czułem, jak zastałe kości cicho
chrzęszczą pod skórą i mięśniami. Dawno nie używane mięśnie, przyjemnie paliły i dodawały energii. W
nozdrzach wierciła mi się woń wolnego wiatru i dzikości, z którą od
dawna nie miałem styczności. Wpadłem do lasu, lawirując między nagimi
drzewami i wymijając krzewy. Wypatrywałem śladów na śniegu, ale świeży
śnieg przykrył stare, a żadne stado nie przechodziło przez las. Myślami
byłem już w jadalni, gdzie będę musiał spożyć jedną z wielu specjalnie
przygotowanych potraw, gdy pogoda posłała mi sprzyjający wiatr. Pochwyciłem
woń nie dawno spuszczonej krwi i innego wilka. Z czujnością zacząłem poszukiwania. Moim celem była majacząca się na skraju lasu
postać. Rozpoznałem w tej członka instytutu. Wyjąłem nóż z kieszeni. Ostrożności nigdy za wiele.
- Cześć - moje upośledzenie w kontaktach nie pozwoliło wymyślić mi nic ambitniejszego. Byłem zaskoczony zdenerwowaniem osoby, oraz natychmiastowym przywitaniem jej. Mimo pewności, że nie jest wrogiem, postanowiłem nie zdradzać temu swojego imienia.
Ktoś, coś? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz