Arika do Oliviera (CD)

Przez ostatni czas miałam wrażenie, że wszystkie dni są takie same. Wstaję rano, ćwiczę, idę spać. Rutyna. Zaczynało mnie to nudzić. A jednak przez ostatni tydzień sypał śnieg i nie mogłam opuścić murów Instytutu. Dlatego z ucieszyłam się, kiedy dziś rano, wyglądając przez okno, zauważyłam piękny, czysty i przejrzysty błękit nieba oraz Słońce wysoko na nim majaczące. Dlatego szybko przebrałam się w strój. Długie, czarne, ciepłe spodnie oraz bluza z długim rękawem tego samego koloru. Zza pas zatknęłam katanę, a na ramię zarzuciłam łuk. Włosy upięłam wysoko i pędząc korytarzami, wyszłam wreszcie na zewnątrz. Szczęśliwa zaczerpnęłam świeżego powietrza i ruszyłam w kierunku lasu. Uwielbiałam tam chodzić. Między innymi dlatego, że było tam niewiele ludzi. Nie lubiłam tłocznych miejsce, zawsze wolałam trzymać się na uboczu, samotnie. A nawet jeśli chciałam z kimś nawiązać lepszy kontakt, ta osoba mnie wyśmiewała i mnie zbywała.
Biegłam, trochę z trudem, przez to, że napadało naprawdę sporo śniegu, rozmyślając o wszystkim i o niczym, kiedy nagle ujrzałam między krzewami jakiś dziwny kształt. Zatrzymałam się i ostrożnie podeszłam do owego kształtu, czujnie rozglądając się na boki.
Gdy podeszłam bliżej, owym kształtem okazał się wilkołak. Martwy wilkołak. Ukucnęłam przy nim. Na jego boku widać było wielką ranę, jeszcze świeżą. Lecz to nie to było przyczyną śmierci. Z wilkołaka spuszczono całą krew. Niestety nie mogłam stwierdzić, czy to robota wampira. Nigdzie nie było śladów ugryzienia, a szyje miał rozpłataną. Nagle kątem oka dostrzegłam jakiś ruch. Podniosłam się szybko, wyciągając katanę.
- Cześć – powiedział nieznajomy. Zmierzyłam go wzrokiem. Po jego szklistych oczach poznałam, iż to również jest wilkołak. Je bardzo łatwo było rozpoznać – mają specyficzne, niepodobne do Przyziemnych oczy. Zmierzyłam go bacznym wzrokiem, napinając wszystkie mięśnie, kiedy ujrzałam nóż przez niego trzymany.
- Cześć – odpowiedziałam ostrożnie i lekko niepewnie.
Chłopak spojrzał na mnie, na ciało martwego wilkołaka i znów na mnie, tym razem nieco zdziwiony.
- Czy ty…?
- To nie ja – odpowiedziałam natychmiast. To było trochę niedorzeczne. Po co miałabym zabijać wilkołaka – Kiedy go zobaczyłam, już nie żył.
Chłopak spojrzał na mnie trochę niepewni, jakby nie do końca mi wierzył. Westchnęłam w duchu. Pomimo Porozumień, Podziemni dalej nam nie ufali.
- Może ty wiesz, co się tutaj stało? – spytałam ostrożnie.

<Olivier?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz