Od Renesme - c.d Raphael

- Nie z takim kosztem... - wymamrotałam pod nosem. Najwyraźniej nie widział jeszcze mojego stanu. W sumie nawet lepiej. Krew, którą wypiłam polując na łanie trochę mnie wzmocniła. Płuco mi się już zregenerowało. Zostały tkanki... Dodatkowo oparzenia, które nie zaczęły się nawet regenerować i gorączka, która nie spada.
- Posmarowałam ci oparzenia kremem... - powiedziałam - są prawie zagojone - dodałam. Odwróciłam wzrok i zaczęłam myśleć patrząc na ruiny domu łowców.
- Prześpij się... - popatrzyłam na niego ponownie. Wyprzedził mnie, bo już spał. I dobrze... uorządkuje sobie wszystko w głowie...
Złapałam się za głowę. Wszystko zaczęło mnie piec. Rana wypalona na nodze, ręce i opatrzona twarz. Starałam się nie syczeć, więc skuliłam się na siedząco i schowałam głowę pomiędzy nogami. Zacisnęłam zęby. Nie chciałam go budzić. Chociaż niech on nie cierpi z bólu i przemęczenia.
W przeciwieństwie do mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz