Od Renesme - konkursowe opowiadanie

Siedziałam w swoim pokoju. Bawiłam się kosmykami włosów oplatając je wokół swojego palca. Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Tia... najwyraźniej mi się nudzi co nie? A do tego jest ta cała impreza wiosenna... róż, tęcza, kwiatki! Nienawidzę tego... gdyby nie było takich rzeczy na pewno, bym poszła na tą imprezę... nie wróć. Można tam chyba pójść tylko z jakimś towarzyszem przeciwnej płci... Ach... jakie ja mam szczęście, że...
Kto puka mi do drzwi o tej porze? Wstałam i otworzyłam drzwi. Prze de mną stał Raphael.
- Hej... - powiedziałam opierając się o werandę drzwi krzyżując ręce.
- Pewnie wiesz już o balu - powiedział też krzyżując ręce.
- Owszem wiem - wzięłam głęboki wdech - i co w związku z tym?
- W związku z tym... może chciałabyś ze mną pójść na bal? - spytał. Podniosłam brew.
- Żartujesz?
- Nie. Pytam poważnie - lekko się uśmiechnął. Popatrzyłam na niego.
- W sumie... - wzruszyłam ramionami - i tak nie mam co robić... - wzięłam ponownie głęboki wdech.
- Przyjdę po Ciebie - wyszedł z pokoju. Po pięciu minutach sama wyszłam z pokoju z nudów. Poszłam na salę główną gdzie wieszali dekorację.
- Ej Renesme! - krzyknął jakiś wampir - pomożesz rozwieszać ozdoby? - wzruszyłam ramionami i zaczęłam podawać potrzebne przedmioty.
- W ogóle - zaczął - jak długo tutaj jesteś? - spytał.
- Od niedawna... - podałam mu kawałek taśmy klejącej i poprawiłam włosy po czym zmieniłam się w nietoperza. Natychmiast złapałam za drugi koniec dekoracji i podleciałam na miejsce w którym mieli przytwierdzić drugi koniec tęczy. Gdy przyczepili wylądowałam na ziemi i zmieniłam się z powrotem w formę ludzką i związałam włosy w kitę.
- Ktoś Cię zaprosił na bal? - spytała jakaś dziewczyna.
- Tak... owszem - mówiąc to zaczęłam przywieszać plakaty.
- Kto? - zaczęła się dopytywać.
- Nie ważne... - gdyby ktoś się dowiedział pewnie, by zaczęli mieć jakiekolwiek skojarzenia, że chodzimy ze sobą.
- No powiedz! Nie powiem nikomu - ciągnęła dalej.
- Nie ważne... zobaczysz na balu - powiedziałam doklejając plakat.
- Pewnie mówi, że została przez kogoś zaproszona, by nie było siary - powiedział jeden vampir. Ścisnęłam ręce i miałam ochotę się na niego rzucić, ale się rozluźniłam. Nie będę psuć atmosfery przed imprezą. Chociaż w sumie byłoby ciekawie, gdyby ktoś "przypadkowo" zniszczył dekorację...
- Wiesz... zastanawia mnie twoja mina jak zobaczysz z kim idę - uśmiechnęłam się ciepło z nutką grozy.
- Z szczurem? - zaczęli się śmiać. Zignorowałam ich, ale miałam ochotę na nich się rzucić. Lekko posmutniałam, gdy nie patrzyli i dokańczałam wieszanie dekoracji. Z każdą dekoracją sala nabierała coraz więcej kolorów. Każdy zaczął mnie obgadywać, że niby żartuje, że ktokolwiek mnie zaprosił na ten bal. I w większości przypadków mieliby rację... ale jakimś cudem ktoś mnie zaprosił. I to ktoś kogo, bym się niespodziewała. W sali były króliki, tęcza, kwiatki... Chciałam jak najszybciej stąd uciec, ale musiałam się przyzwyczaić do tego otoczenia. W końcu mam tutaj spędzić dobre parę godzin... Jak ja nienawidzę takich imprez. Ale cóż. Mówi się trudno i idzie się dalej nie? Gdy skończyliśmy sala była... kolorowa.
- Skończone. Jeszcze tylko udekorować scenę - powiedział jeden i wszedł na scenę zawieszając nowe kurtyny.
- Je też trzeba obkleić tęczą? - spytałam sarkastycznie.
- Owszem - powiedział jakiś nie rozumiejąc mojego sarkazmu. Przewróciłam oczami i zmieniłam się w nietoperza ponownie przywieszając dekorację. Odleciałam na lampy i ponownie zmieniłam się w formę ludzką i podłączyłam kable do projektorów po czym pokazałam, że mogą włączać. Zeskoczyłam bez problemu i poszłam do pokoju. Popatrzyłam na swoją szafę. Niestety za dużo sukienek tam nie miałam. Popatrzyłam w lewo i wzięłam głęboki wdech patrząc na niebieską sukienkę z jednym ramiączkiem.


- Naprawdę nienawidzę sukienek... - sięgnęłam po nią i założyłam na siebie sprawdzając, czy na mnie pasuje. Była jak ulał. Ułożyłam jakoś włosy, by sprawdzić jakie ułożenie będzie pasować. Usiadłam przy lustrze i przygotowałam sobie odpowiednie przybory do makijażu. Nie lubię mocnych, więc jedynie podkreślę oczy i pomaluję usta błyszczykiem. Dodam jeszcze niebieskie cienie na powiekach. Przygotowałam buty i położyłam obok. Były niebieskie i idealnie pasowały do mojej sukienki.


Zdjęłam sukienkę i poszłam się szybko umyć. Kąpiel była dla mnie czasem w którym mogłam się zastanowić, czy jest sens iść na ten bal... Nigdy nie byłam na takiej uroczystości. Zawsze siedziałam w kącie i słuchałam muzyki... A może po prostu się denerwuję...
Gdy wyszłam z kąpieli i się podsuszyłam zaczęłam się ubierać, czesać i malować. Patrząc na efekt byłam z siebie zadowolona.
Nagle ktoś mi zapukał do drzwi.
- Już idę! - wzięłam swoją torebkę z komody i poszłam w stronę drzwi.


Gdy je otworzyłam prze de mną stał Raphael w niebieskim garniturze i białej koszulce z zielonym krawatem. Vampir zaczął patrzeć na mnie rozmarzonym wzrokiem
- A ty co szpiegujesz mnie? - spytałam z lekkim uśmiechem. 
- Miałem o to samo spytać - też się uśmiechnął i wyciągnął w moją stronę rękę. Renesme to jedyna okazja, by zawrócić... potem nie będzie odwrotu. Wzięłam głęboki wdech i podałam mu rękę. Poszliśmy w stronę sali głównej. Gdy wszyscy zobaczyli z kim jestem opadła im szczęka. Lekko się zaśmiałam.
- Aż tak są w szoku? Nie powiedziałaś im? - spytał.
- Zwariowałeś? Chyba nikt, by na moim miejscu nie powiedział - podeszliśmy do stolików na których było dużo jedzenia, picia, a na misce do ponczu była krew. Raphael nalał wina do dwóch kieliszków i podał mi jeden.
- Za udany bal - podniósł lekko kieliszek mówiąc te słowa.
- Za udany bal - powtórzyłam i stuknęliśmy się kieliszkami po czym napiliśmy się parę łyków i odstawiliśmy kieliszki. Usiedliśmy gdzieś obok i zaczęliśmy rozmawiać.
- To Twój pierwszy bal? - spytał Raphael.
- Ta... w sumie to pierwsza impreza na której jestem - odpowiedziałam.
- Jak to?
- Zawsze siedziałam w kącie i słuchałam muzyki na MP3 - odpowiedziałam na jego "pytanie".
- Nikt poza mną nie zaprosił Cię na jakąś imprezę? 
- Nie.
- Nawet na urodziny? - spytał lekko zszokowany.
- Tak - posmutniałam trochę. Wnet ucichła muzyka, a na scenie pojawiła się vampirzyca kierująca imprezą.
- Witajcie wszyscy! Dziękujemy, że przyszliście na dzisiejszą uroczystość - mówiła trzymając mikrofon - widzę, że dobrze się bawicie, a żeby doprawić dzisiejszy bal zrobimy konkurs - zatkało mnie - każdy z was będzie musiał tańczyć w rytm muzyki. Ten kto ostatni zostanie na sali wygrywa! Uwaga! Muzyka będzie co jakiś czas zmieniona! - uśmiechnęła się - macie pięć minut, by się zapisać! - wyszła zza kulisy i znowu się puściła muzyka.
- Idziemy? - spytał patrząc na mnie.
- Po co? I tak przegramy - popatrzyłam na niego.
- Czemu? - spytał.
- Bo nie umiem tańczyć - posmutniałam. Wstał i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Też nie umiem - uśmiechnął się. Podałam mu rękę i poszliśmy się zapisać. W czasie stania kolejki zaczęłam opowiadać żarty. Śmialiśmy się z tego, ale ja się denerwowałam. A jeśli go niechcący nadepnę? Gdy Raphael zapisał nasze nazwiska od razu muzyka ucichła. Na scenę weszła ponownie kierowniczka imprezy.
- Konkursowicze gotowi na imprezę?! - stanęliśmy na miejscach.
- Gotowi? Start! - od razu puścili energetyczną muzykę. Wszyscy zaczęli tańczyć. Jakimś cudem nie tańczyłam jak pokraka. Tańczyłam nawet dobrze. Wnet muzyka zmieniła się na baletową. W tym momencie połowa zawodników straciła swój rytm. Jakimś cudem nie straciliśmy rytmu. Mało tego zmieniliśmy go prawie od razu. Z wolnej zmienił się na hiszpańskie rytmy. Kolejne pary odpadły, a ja i Raphael tańczyliśmy, jakbyśmy tańczyli od zawsze.
- A podobno tańczyć nie umiałaś - uśmiechnął się i muzyka zmieniła się na hip-hop. 
- Zostały tylko dwie pary! - powiedziała prowadząca - kto wygra?! Kto zdobędzie swój własny taniec?! - napięcie rosło.
- Mam pomysł - pirułetem odeszłam od niego. Zaczęłam biec w jego stronę, a ten złapał mnie w biodrach i zaczął szybko mną obracać. Wyglądało to tak tak, że wyglądałam jakbym obracała się lecąc. Opuścił mnie i schyleni zakończyliśmy taniec. Wszystkim opadła szczęka.
- Chyba każdy już wie kto jest zwycięzcą naszego konkursu! - krzyknęła - zwycięzcami, są Renesme i Raphael! - reflektory oświetliły naszą dwójkę. Ukłoniliśmy się. 
- Czas na wolny kawałek - wyszła zza kulisy i zaczęła lecieć wolna muzyka. 
- Renesme - Skłonił się i wyciągnął w moją stronę rękę - zatańczysz ze mną ten ostatni raz? - uśmiechnęłam się i ukłoniłam jak na kobiete przystało.
- Z wielką chęcią dowódco - podałam mu rękę i zaczęliśmy tańczyć. Wszyscy patrzyli na nas, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. 
- Nie umiesz tańczyć co? - uśmiechnął się ciepło.
- Nigdy nie tańczyłam. Po prostu... tak jakoś to wyszło - popatrzyłam na niego.
- Musisz częściej nosić sukienki.
- Nie.
- Dlaczego?
- Będę je ubierać tylko na uroczystości, byś się nie przyzwyczaił do tego wyglądu - lekko się zaśmialiśmy. Muzyka ucichła wyszła kierowniczka w sweterku na sobie.
- Pod koniec czeka nas pokaz fajerwerków - wszyscy poszli na dwór. Stałam koło swojego partnera tanecznego i patrzyłam na kolorowe płomyki iskrzące na niebie. Miałam skrzyżowane ręce, bo było mi zimno.
- Zimno ci? - zdjął marynarkę i założył na mnie.
- Dzięki... - popatrzyłam na niego.
- Pewnie chcesz wrócić do pokoju.
- Nawet nie wiesz jak te obcasy obcierają - zaśmialiśmy się i poszliśmy w stronę pokoi. Gdy staliśmy przed moim oddałam mu marynarkę.
- Dziękuję za towarzystwo - powiedział otwierając mi drzwi.
- Nawzajem. Dobranoc dowódco - weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Zdjęłam obcasy, sukienkę po czym odłożyłam torebkę na komodzie. Poszłam się umyć. Po umyciu się ubrałam w piżame i poszłam spać. Nie wierzę, że to mówię ale...
To był jeden z najlepszych dni w moim życiu..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz