Od Katherine - Do Alec'a (CD)

 Rozglądnęłam się, czy nikogo nie ma w pobliżu, a następnie siłą woli ''zrobiłam'' nas nadal widzialnych dla innych.
- Mówili coś o Valentin'ie i o tym, że nikt nie może się dowiedzieć. - powiedziałam. Dziwnie się czułam, gdy chłopak musiał się tak zniżać do mojego poziomu, ale w sumie byłam przyzwyczajona, bo mój brat często tak robił.
- No i co? Chcesz, żeby ci się coś stało? - burknął. Przewróciłam oczyma i westchnęłam zrezygnowana.
- Serio? Nie widzisz tego? Mogą być spiskowcami. - powiedziałam dość poważnym tonem.
- Dobra, pójdę i pogadam z nimi. - odpowiedział od niechcenia. Powoli zaczynał mnie irytować swoim podejściem do tej sprawy. W naszej obecnej sytuacji z Kręgiem i Valentin'em, powinniśmy być czujni na dosłownie wszystko, niebezpieczeństwa mogą kryć się na każdym kroku. Dziwiło mnie to, że uważali to za normalne. Chłopak odwrócił się, lecz zatrzymałam go.
- Słyszeli twój głos. Nie możesz tego zrobić. Poza tym, domyślą się. Nie o to nam chodzi. Zostaw to mi. - powiedziałam nadzwyczaj spokojnie.
- Tobie? Masz poważną ranę i uważasz to za zupełnie nic. Jeśli dalej tak pójdzie, nie przeżyjesz tego. Twoja rana nie jest niczym. - odparł, zakładając ręce na piersi. Westchnęłam.
- I co z tego? Mam robić z tego wielkie halo? - odpowiedziałam zirytowanym tonem, widocznym również w moich oczach.
- Okej. Jeśli nie ja, powiem Izzy, by to zrobiła. Wracaj do sali chorych, już. - ponaglił mnie wzrokiem i lekko popchnął w tamtą stronę. Mruknęłam coś pod nosem, ale nie chciałam sprawiać więcej kłopotów. Usiadłam na łóżku i mimowolnie, po chwili usnęłam.

Alec?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz