Od Nathaniela - Do Lzzy

Wróciłem z wieczornego spaceru po ulicach Nowego Jorku. Gdy wszedłem do instytutu zdjąłem kaptur i rozpiąłem kurtkę. Aby uniknąć spotkania z domownikami nie poszedłem na kolację tylko wyszedłem na spacer. Teraz ruszyłem korytarzem w stronę mojego pokoju. Tam rzuciłem wierzchnie nakrycie i padłem zmęczony na łóżko. Przez kilkanaście minut gapiłem się w sufit. Gdy zerknąłem na godzinę, zobaczyłem, że jest już późno. W końcu zdecydowałem się zejść do kuchni i coś przegryźć, aby nie burczało mi w brzuchu. Wszedłem do pomieszczenia i skierowałem się w stronę lodówki. Tam wyciągnąłem mleko i nalałem sobie trochę do szklanki. Gdy się odwróciłem w stronę stołu ujrzałem jakąś dziewczynę. Była to młoda kobieta z rudo czerwonymi włosami.  Siedziała ona na stole machając nogami i bacznie mi się przyglądając.
- Hej - zawołała lekko się uśmiechając
Odstawiłem szklankę na blat kuchenny i chwilę się zawahałem, po czym jej odpowiedziałem.
- Kim jesteś? - zapytałem upijając mały łyk mleka
- Jestem Lzzy - odparła bawiąc się czarną bransoletką na ręce. - Nie widziałam cię tutaj nigdy - dodała
- Wczoraj przyleciałem z Londynu. Nathaniel - przedstawiłem się po czym umyłem po sobie naczynie i odstawiłem na miejsce.
Odwróciłem się do niej tyłem aby przyszykować sobie kanapkę. Trochę mi się z tym zeszło.
- Niedawno była kolacja - powiedziała
- Wiem - odparłem kierując się do wyjścia - Skoro już była to co ty tu robisz? - spojrzałem na nią zatrzymując się w połowie drogi.

(Lzzy?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz