Od Cole CD Arika

.Szósta rano, a ja już byłem na nogach. Ok, szybki prysznic, znoszony czarny dres, granatowe adidasy, zbiec do kuchni wziąć kanapkę, i czas zaczynać. Od poniedziałku, do Piątku codziennie wstaję wcześnie, biegam, potem idę na salę treningową więc około ósmej, zwykle udaje mi się przejść cały dzienny trening. Właśnie wychodziłem z kuchni, gdy wpadłem na jakąś dziewczynę. Nie poznawałem, jej ale to mogło być skutkiem tego że rzadko bywam w Instytucie. Dziewczyna miała długie, ciemne włosy związane wysoko w kucyka. Popatrzyłem na dziewczynę, po czym tylko kiwnąłem głową na powitanie i wsadziłem, pozostałą połowę kanapki z serem i pomidorem do ust przechodząc obok.
Wychodząc przed Instytut, czułem na sobie spojrzenie Hodga, który zerkał na mnie przez drzwi które, miałem zamknąć. Zamiast tego, jednak odkręciłem lekko głowę w jego stronę, i kiwnąłem nią na powitanie z kamienną twarzą. Nie mogłem, zobaczyć nic więcej bo właśnie zmierzałem do bramy gdy zatrzymał mnie Jace.
-Carter, znów idziesz biegać? -zapytał stojąc obok, a nawet na mnie nie spojrzał. Wiedziałem że to nie, przez złośliwość. Ja zasługuję na takie traktowanie, zamykam się w sobie z każdym dniem. Czekał. A ja stałem tam, bez słowa aż w pewnym momencie udało mi się powiedzieć jedno słowo.
-Tak -mój głos był ostry jak moja, broń biała którą miałem pod bluzą. Nidy się z nią nie roztaję, i często się przydaje.
Jace skinął mi głową, i wszedł do środka a ja ruszyłem przed siebie. To są moje spotkania, z innymi Nocnymi Łowcami. Kilka słów, i każde z nas idzie w swoją stronę. Biegnąć już 5 kilometr, mijałem sklep. Postanowiłem że zatrzymam, się na chwilę i wejdę do środka po wodę. Jak na taką wczesną godzinę, było tłoczno jednak jak zawsze, gdy biegnę ludzie odsuwali się na boki. Gdy zatrzymałem się, na kolejny krótki postój usłyszałem krzyk...nie to nie krzyk...to był wrzask, i błaganie o pomoc. Momentalnie, moje zmysły się wyostrzyły. Zamknąłem oczy, i skupiłem się na miejscu gdzie chcę się przenieść.
Po kilku minutach, stałem za Demonem który wcielił się najwyraźniej, w ojca małej dziewczynki która stała teraz w ciemnym, zaułku cała posiniaczona. I w tej, chwili powróciły wszystkie wspomnienia z moich młodzieńczych lat. Nie Carter, nie czas na takie wspominki! Skupiłem się, aby być cicho. Widziałem że dziewczyna mnie widzi, więc ruchem ręki kazałem jej uciekać jak najdalej, a ona tylko pokiwała głową i uciekła. Zająłem się Demonem, w ciele Przyziemnego a teraz musze uciekać do Instytutu.
Około siódmej trzydzieści, byłem już w sali treningowej i ćwiczyłem mój nowy atak, podwójna śruba w powietrzu z wykopem. Gdy kolejny raz, udało mi się powalić Manekiny podszedłem do ławeczki, na której zostawiłem wodę, bluzę i podkoszulkę. Nagle usłyszałem, kobiecy głos.
-Cześć. Niezłe triki -obejrzałem się przez ramie. To była ta sama, dziewczyna na stołówce. Posłała mi szeroki uśmiech.
-Cześć jestem Cole Carver, ale mów mi Carver..
Arika?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz