Od Renesme - c.d Raphael

Jego historia była bardzo ciekawa. Zaintrygowała mnie, a jakże. Kiedy opowiadał czułam jakbym też tam była. Chciałam zadać mu więcej pytań, ale odpuściłam by go już nie męczyć.
- Przepraszam, że zanudzam - założył marynarkę wytrącając mnie z rozmyśleń.
- Nie zanudzałeś! - odparłam szybko - zaciekawiła mnie twoja historia i rozmyślałam jakie to było przeżycie...
- Gdybym o tym myślał, pewnie bym wpadł w depresję - napił się ponownie wina.
- Fakt... - patrzyłam na wino które trzymał w ręce. Usiadł koło mnie i popatrzył na mnie. Czułam jego wzrok tak, że przeszły mi ciarki po karku.
- Na początku myślałem, że jesteś typową buntowniczką która ma focha na wszystko i wszystkich - popatrzyłam na niego i się wyprostowałam - ale się myliłem. Jesteś inna. Udowodniłaś mi to u tych łowców.
- Tak... wiesz z tobą było podobnie. Myślałam, że jesteś sztywniakiem, ale najwidoczniej też się pomyliłam - uśmiechnęłam się. Tym razem szczerze. Nalał mi wina i podał drugi kieliszek.
- Za zniszczenie magazynu - podniósł delikatnie kieliszek na toast. Wzbiliśmy toast i klasycznie się napiliśmy.
- Wątpię, by łowcy szybko wrócili.
- W ogóle nie wrócą. Jak mają broń to są twardzi, a jak nie mają nic to... cóż. Czeka ich śmierć przez demony - prychnęłam śmiechem. Zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Opowiedział mi o tym miejscu, ile jest tutaj mniej-więcej osób, a raz nawet udało mi się powiedzieć żart. Rozmowa była długa i zaplątana, ale nam sprawiała radość i satysfakcję. Opowiedział mi też inne historię o innych jego przeżyciach. Słuchałam go z zaciekawieniem. Jak czegoś nie wiedziałam lub nie rozumiałam starał mi się wytłumaczyć, bym zrozumiała wszystko.
- Mówisz serio? - spytałam zszokowana jedną z jego historii jaką mi opowiedział.
- Owszem. Wszystko co ci właśnie powiedziałem to prawda.
- Ale jakim cudem? Przecież...
- Umiejętności. Tak samo jak twoje które nas ocaliły od tych łowców - lekko się uśmiechnął.
- Ja tylko dałam plan... ty go zrealizowałeś - popatrzyłam na zegar - rany już dziesiąta wieczór... - popatrzył też na zegar.
- Jak mi wyzdrowieje noga muszę wznowić poszukiwania... - popatrzyłam na narysowany prze ze mnie znak na ręce.
- Nie boisz się, że znowu Cię złapią?
- Ja? Pff... błagam. Tym razem będę przyszykowana - lekko poruszyłam nogą i syknęłam cicho. Dokończyłam wino i siedzieliśmy przez długi czas w ciszy.

Raphael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz