Od Katherine - Do William'a

 Otworzyłam magazynek ukryty w ścianie, wyciągając z niego kolejno łuk oraz strzały. Przejechałam palcem po jednej ze strzał, a następnie schowałam je wszystkie do kołczanu na plecach. Wyszłam z Instytutu, kierując się do stajni. Otworzyłam kojec mojego konia, i wsiadłam na niego, galopując do lasu. Mijając kilka drzew, wycelowałam w jedno z nich, trafiając w środek. Powtórzyłam tę czynność jeszcze parę razy, potem zawróciłam i zwolniłam, aby zebrać strzały. Kiedy już je zebrałam, nie przyspieszałam ponownie, a stanęłam na koniu delikatnie się chwiejąc. Gdy jakaś gałąź znalazła się na tyle, bym mogła się jej złapać i pozwolić koniowi odjechać, zrobiłam to. Trzymając się rękoma, podciągnęłam się i usiadłam na gałęzi. Następnie wstałam i przeszłam do centralnego punktu drzewa, aby wejść na sam szczyt. Spojrzałam na oddalającą się postać zwierzęcia. Gwizdnęłam na niego, a ten zjawił się pod drzewem, na które weszłam. Zeszłam z drzewa i usiadłam na koniu, powtarzając poprzednią czynność jeszcze parę razy. Wróciłam do Instytutu późnym wieczorem, wkładając do magazynku łuk oraz strzały. Wybrałam się do biura Maryse, aby odebrać raporty do wypełnienia i raporty uzupełnione przez innych nocnych łowców, które miałam przeanalizować i wysłać do sprawdzenia Clave. Udałam się do swojego pokoju, siadając przy biurku. Wzięłam pióro i zaczęłam uzupełniać papiery, których było mało, w porównaniu do tych, które miałam sprawdzić. Wszyscy łowcy oddali swoje raporty prócz jednej osoby. Moim zadaniem było przejść się do owego mężczyzny i dać mu papiery, które miał obowiązkowo napisać. Przeanalizowałam pozostałe raporty, i wysłałam je do Clave. Postanowiłam pójść jeszcze teraz do chłopaka i poprosić go o napisanie raportów. Nie wiedziałam jednak, gdzie mogę go znaleźć. Po drodze wpadłam na Alec'a, który był dość zdziwiony moją obecnością. Fakt, byłam tu dopiero kilka dni i jeszcze nie wszyscy wiedzieli, kim jestem i co tu robię.
- Alec, wiesz może, gdzie znajdę William'a Black? - zapytałam oschłym i obojętnym tonem, mierząc go poważnym wzrokiem.
- Tak, to niedaleko. A ty jesteś...? - spojrzał na mnie pytająco, prowadząc do pokoju owego chłopaka. 
- Katherine Marshall. Wysłanniczka Clave, doradca twoich rodziców. - powiedziałam, sztywno wyciągając dłoń w jego stronę. Posłał mi niepewne spojrzenie i tak samo też podał dłoń. Po chwili byliśmy na miejscu. Obojętnie podziękowałam, bo nie lubiłam prosić kogoś o pomoc, i zapukałam do pokoju William'a. Drzwi uchyliły się, a zza ich wyłoniła się postać średniego wzrostu bruneta.
- Kim ty...? - spojrzał na mnie, wytrzeszczając oczy.
- Czy w waszym Instytucie wszyscy są tacy niedoinformowani? - zapytałam, z ironią przewracając oczyma. - To jest w tej chwili nie ważne. Nie uzupełniłeś raportów, które muszę do jutra wysłać Clave. Masz czas do rana. - dodałam, wręczając mu kilka kartek. Odwróciłam się na pięcie i już miałam iść, lecz zatrzymał mnie jego głos.

William?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz