Od Mirco - Do Lary

Hoy voy voy...
Ćwiczyłem glos, by przed następnym koncertem dla śmiertelnych dać z siebie wszystko. Byłem... No cóż, chyba jedynym wampirzym artystą występującym dla tego typu publiczności. Za parę godzin nadejdzie ta chwila. W której głupie śmiertelne nastolatki. Nie znając niebezpieczeństwa przyjdą, doskonale zauroczone.
Znalazłem w końcu koszulę, ubralem się, i podjechalem prywatnym motocyklem na występ. Wolę przyjechać anonimowo z kaskiem na glowie.
Wszedłem na scenę.
-Central Park, witam!-zawolalem
po parku potoczylo sie echo tysiąca głosów
Wykonalem parę numerów i zszedłem, by zrobić miejsce innym.
Za kulisami zobaczyłem ją... Od razu wyczulem, że nie jest zwykłym smiertelnikiem. Nocny łowca.
-jesteś łowczynią -bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.
Z zasady się nie znosilismy, ale mnie ciągnęło do łowców.

(Lara?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz