Od Katherine - Do Alec'a

 Mając chwilę odpoczynku, cały ten czas przeleżałam. Nie znaczyło to oczywiście, że go zmarnowałam, bo przy tym, pisałam raport na temat ostatnich ataków Demonów. Po kilku godzinach wytężania umysłu i przypominania sobie wszystkiego dokładnie, od kropki do przecinka tego, jak wszystko się działo, skończyłam. Przeczytałam swoje dzieło, lecz, szczerze powiedziawszy, bywało lepiej. Cóż, w końcu nie chodziło tu o długość, staranność czy inne czynniki wchodzące w skład lekcji polskiego, a o opisanie każdego możliwego szczegółu.
Raport - Katherine Isabelle Marshall
 Na początku dnia w Instytucie nie działo się nic szczególnego. Każdy zajmował się swoimi sprawami, parę osób wysłano na misje oraz zwiady, jednak wszyscy powrócili z tym samym raportem - żadnych demonów, podejrzanych spraw, tereny czyste. Uznano to za normalne, Łowcom pozwolono na załatwianie swoich spraw. Mała garstka osób miała się na baczności, w tym ja, ponieważ na tym polegała moja praca. Dokładnie sprawdziłam kamery monitoringu z pomocą Isabelle, na pierwszy rzut oka czysto, a jednak. Zauważyłam coś, czego nie mógł wykryć żaden skaner, czy kamera, i razem ze wspomnianą wyżej łowczynią poszłyśmy to sprawdzić. Aczkolwiek, na miejscu zupełnie nic nie znaleziono. Zadzwoniłyśmy po wsparcie, dostałam nakaz przeszukania tego miejsca i terenów w pobliżu Instytutu jak najdokładniej, co zrobiłam. W czasie, kiedy wszyscy zajmowali się odnalezieniem źródła dziwnej energii, ja wróciłam do Instytutu po sprzęt. Wtedy zostałam zaatakowana przez Wyklętego, z runą Kręgu na karku. Wzięto Demona na sekcje, w której wykryto anielską krew wstrzykniętą do jego żył. Był to drugi taki przypadek, odkąd byłam w Instytucie. Na szyi również miał on naszyjnik po którego zbadaniu nic nie wykryto. Lecz po nocy zniknął on z szyi Wyklętego... [...]
 Włożyłam raport do teczki, a następnie udałam się do biura Maryse. Złożyłam raport oraz kilka innych, napisanych przez łowców uczestniczących w całym zajściu. Znów nie działo się nic szczególnego, było to dla mnie co najmniej bardzo podejrzane, zupełnie jak kilka tygodni wcześniej, po ataku dwóch Wyklętych - na Jade Wolf oraz na Instytut. Na razie mogłam tylko czekać w gotowości, lub ewentualnie sprawdzić informacje od Clave. Postanowiłam wybrać drugą opcję, aby się nie zanudzić. Podjechałam krzesłem do jednego z monitorów, a następnie zaczęłam wyszukiwać wszystkie możliwe informacje o Wyklętych. Nie znalazłam tam nic szczególnego, czego jeszcze nie wiedziałam. Nagle dostałam telefon od Alec'a, aby przyjść do Jade Wolf. Czyżby powtarzała się sytuacja sprzed kilku tygodni? Lecz wcześniej było na odwrót - najpierw wilkołaki, potem Instytut. Wzięłam łuk oraz nóż seraficki, i jak najszybciej skierowałam swoje kroki do siedziby wilkołaków. Po niedługiej chwili byłam na miejscu. Drzwi do restauracji były rozwalone, jedna z szyb na przedzie budynku rozbita jakąś dużą kulą. Wyciągnęłam łuk, cichym i pewnym krokiem weszłam do opustoszałego pomieszczenia, gotowa w każdej chwili wypuścić strzałę. Kiedy usłyszałam szelest, gwałtownie odwróciłam się w drugą stronę. Zza drzwi do toalet dostrzegłam czyjąś dłoń, pomarszczoną i lekko szarawą. W niej to coś trzymało solidny topór. Nadepnęłam na rozbity na małe kawałki porcelanowy talerz, wtem Wyklęty spojrzał na mnie. Zaczął biec w moją stronę, a ja bez zastanowienia wypuściłam strzałę. Padł na ziemię, jednak dla pewności wbiłam w niego jeszcze nóż seraficki. Stanęłam jedną nogą na trupie i poruszałam go. Coś jednak uderzyło mnie od tyłu i odciągnęło na bok. Był to kolejny Wyklęty. Chciałam wyciągnąć ostrze, lecz wyrwał mi je, i rzucił na ziemię, daleko ode mnie. Nagle jego głowę przebiła strzała. Odwróciłam się, aby spojrzeć, kto uratował mi życie. Kilka metrów dalej stał Alec, spuszczający łuk w dół.

Alec?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz