Od Williama CD Katherine

Nie miałem zamiaru odpuszczać dziewczynie mimo, że ona stwierdziła, że nie będzie tracić czasu na kłótnie. Samotnie wróciłem do Instytutu. Po drodze wstąpiłem jeszcze do pobliskiego sklepu gdzie zakupiłem sobie z pięć paczek papierosów i trzy zapalniczki. Powinno mi to starczyć na jakiś czas.
~*~
Po powrocie do Instytutu na początku skierowałem się do swojego pokoju. Ignorowałem kobietę, która krzyczała coś do mnie. Pewnie chodziło o to, że bez zgody poszedłem zbadać tamtą sprawę. Boże... Niech się ode mnie odczepią. To, że jestem Nocnym Łowcom to jedno. Jednak także chce podejmować swoje wybory, a oni nic na to nie poradzą. Pewnie myślą sobie, że przez to, że kiedyś rodzice wychowywali mnie ściśle z zasadami teraz będę grzeczny i posłuszny. No cóż... Mają pecha, bo jestem inny. Uśmiechnąłem się pod nosem. Byłem niedaleko biura Maryse kiedy zauważyłem tamtą dziewczynę, z którą się prawie pokłóciłem. Nie mogłem przepuścić takiej okazji.
- To tak wymigujesz się od rozmów? - zaśmiałem się, zakładając ręce na piersi.
Dziewczyna przewróciła oczyma i zrobiła zażenowaną minę.
- A więc słucham, o czym chcesz porozmawiać? Jeżeli jest to coś ważniejszego niż to, co mam do załatwienia, to mów - powiedziała szorstko.
Katherine schowała telefon do kieszeni spodni, rzucając mi wymowne spojrzenie.
- Boże... A ty tylko praca i praca... Jesteś nudna wiesz? W tym momencie cieszę się, że moi rodzice zmarli, a dokładniej zostali zabici. Jakby dalej mnie wychowywali pewnie byłbym taki jak ty, albo i gorszy. Właśnie! W końcu odnalazłem chociaż jeden plus tego, że już ich nie ma - powiedziałem obojętnym tonem.
Dziewczyna patrzyła na mnie niepewnie.
- No cóż. Żegnam. A no i radzę ci najpierw kogoś dokładnie poznać wraz z jego historią zanim zaczniesz mówić jakieś rzeczy o kimś! Przy okazji wspomnę, że każdy popełnia błędy nawet ty... nawet ja! - krzyknąłem i odwróciłem się na pięcie odchodząc.

Katherine?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz