Nie miałem zamiaru odpuszczać dziewczynie mimo, że ona stwierdziła, że nie będzie tracić czasu na kłótnie. Samotnie wróciłem do Instytutu. Po drodze wstąpiłem jeszcze do pobliskiego sklepu gdzie zakupiłem sobie z pięć paczek papierosów i trzy zapalniczki. Powinno mi to starczyć na jakiś czas.
~*~
Po powrocie do Instytutu na początku skierowałem się do swojego pokoju. Ignorowałem kobietę, która krzyczała coś do mnie. Pewnie chodziło o to, że bez zgody poszedłem zbadać tamtą sprawę. Boże... Niech się ode mnie odczepią. To, że jestem Nocnym Łowcom to jedno. Jednak także chce podejmować swoje wybory, a oni nic na to nie poradzą. Pewnie myślą sobie, że przez to, że kiedyś rodzice wychowywali mnie ściśle z zasadami teraz będę grzeczny i posłuszny. No cóż... Mają pecha, bo jestem inny. Uśmiechnąłem się pod nosem. Byłem niedaleko biura Maryse kiedy zauważyłem tamtą dziewczynę, z którą się prawie pokłóciłem. Nie mogłem przepuścić takiej okazji.
- To tak wymigujesz się od rozmów? - zaśmiałem się, zakładając ręce na piersi.
Dziewczyna przewróciła oczyma i zrobiła zażenowaną minę.
- A więc słucham, o czym chcesz porozmawiać? Jeżeli jest to coś ważniejszego niż to, co mam do załatwienia, to mów - powiedziała szorstko.
Katherine schowała telefon do kieszeni spodni, rzucając mi wymowne spojrzenie.
- Boże... A ty tylko praca i praca... Jesteś nudna wiesz? W tym momencie cieszę się, że moi rodzice zmarli, a dokładniej zostali zabici. Jakby dalej mnie wychowywali pewnie byłbym taki jak ty, albo i gorszy. Właśnie! W końcu odnalazłem chociaż jeden plus tego, że już ich nie ma - powiedziałem obojętnym tonem.
Dziewczyna patrzyła na mnie niepewnie.
- No cóż. Żegnam. A no i radzę ci najpierw kogoś dokładnie poznać wraz z jego historią zanim zaczniesz mówić jakieś rzeczy o kimś! Przy okazji wspomnę, że każdy popełnia błędy nawet ty... nawet ja! - krzyknąłem i odwróciłem się na pięcie odchodząc.
Katherine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz