Od Rosaline CD Ylyvie

 
 W pewnym momencie, dotarło do mnie to co powiedział mężczyzna. On znał moją matkę?
-Ty...znałeś ją? Wiesz jak wyglądała? Jak miała na imię? Czy...ona też była jedna z was?                               
-Tak, znałem ją. Miała na imię, Angela. Dołączyła do nas, dwa lata po twoim ojcu. Posiadała wiele zdolność. Nad ludzką zwinność, i szybkość, potrafiła powalić trzech przeciwników naraz.
-Jak...ona wyglądała? -zapytałam go, łamiącym się głosem - Czy wiesz, jak zmarła?
Mężczyzna, nie chciał dać mi odpowiedzi na te pytania. Patrzył na mnie, a zaraz jego uwagę zwrócił mój wisiorek w kształcie błyskawicy. Jego oczy, rozbłysły.
-Skąd to masz? -zapytał pełen entuzjazmu. Nie podobało mi się to, więc zakryłam go ręką.
-Nie wiem, ojciec mi go dał i kazał chronić za wszelką cenę. -powiedziałam lodowatym tonem, a zaraz potem dodałam bez jakich żadnych emocji -Nawet za cenę życia.
Wszyscy spojrzeli na mnie, dziwnym wzrokiem a dziewczyna która właśnie stanęła obok mnie zrobiła wielkie oczy. Jace, zerkną na nią, a ona wzruszyła ramionami. Patrzyłam mężczyźnie w oczy, aż w końcu uśmiech zmienił się. Znikł, a na jego miejsce zawitała skrzywiona mina złości. Jednak widocznie, się opanował i zwrócił się do mnie i dziewczyny której imienia za nic, nie mogłam zapamiętać.
-Ylvyne, zabierz naszą nową przyjaciółkę do tego pokoju -pokazał coś na kartce -I pamiętaj, miej ją na oku.
Dziewczyna westchnęła, i przewróciła oczami po czym powiedziała.
-Dlaczego ja? Jace, nie może? I o co chodzi, z tymi nie ujawnionymi mocami? -dopytywała się, jednak Hodge, już patrzył na mnie.
-Twoje nowe, ubrania już na ciebie czekają. Mam nadzieję że będą, pasować -posłał mi uśmiech, a dziewczyna która szła w moim kierunku zaciskała pięści z złości. Szarpnęła mnie, dając znać abym za nią poszła. Idąc rozglądałam się po sali, a wychodząc dostrzegłam spojrzenie Jace'a. Uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam mu tym samym po czym pobiegłam za Ylvyne.
 Szliśmy jakiś czas, a gdy dotarliśmy pod drzwi mojego pokoju wstrzymałam oddech. Zaczynałam się dusić, kaszlałam, brakowało mi tchu. Nagle dziewczyna się odwróciła w moją stronę, i widocznie nie chętnie kucnęła obok mnie.
-Młoda co jest? Ej, Rosaline! Co jest? -dopytywała się, a ja nie mogłam nic powiedzieć jednak resztkami sił wyksztusiłam między atakami, kaszlu.
-Tam w pokoju...tam coś jest...coś złego...czuję jego energię... -dziewczyna patrzyła na mnie, szeroko otwartymi oczami. Po czym poderwała się do góry.
-Poczekaj tu! Zaraz wracam! -krzyczała biegnąc w stronę, biblioteki.
Starałam się złapać oddech, ale nie za bardzo mi się to udawało. Nagle

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz