Od Williama CD Lzzy

Następnego dnia wstałem dość wcześnie. Szybko załatwiłem poranną toaletę i ubrałem się w dresy. Gotowy ruszyłem na trening. Stanąłem z resztą znudzony. Po co ja mam z nimi ćwiczyć? Przecież jestem na o wiele wyższym poziomie niż reszta.
- W związku z tym, że widziałem waszą współpracę, zostaniecie w tych parach do końca następnego miesiąca - oznajmił trener.
Prychnąłem i wywróciłem oczami. Mimo wszystko ruszyłem w kierunku dziewczyny. Zaczęliśmy ćwiczyć. Po około dwóch godzinach treningu skończyliśmy. Dziewczyna odeszła niemalże od razu. Westchnąłem i wziąłem ręcznik. Wytarłem się nim szybko i wróciłem do swojego pokoju. Postanowiłem się przebrać i pójść się przejść... Może przy okazji uzupełnić zapasy papierosów... Założyłem na siebie czarne spodnie z dziurami na kolanach, koszulkę w tym samym kolorze z jakimś wzorem, a do tego także czarną skórzaną kurtkę. Nałożyłem jeszcze na głowę szarą beanie. Gotowy zabrałem portfel i wyszedłem z pokoju, a następnie z budynku. Skierowałem się na początku do kiosku. Szybko uzupełniłem zapasy. Od razu zapaliłem jednego papierosa. Ruszyłem przed siebie co chwilę się nim zaciągając i wypuszczając dym z ust. Sam nie wiem kiedy trafiłem do lasu. Kiedy byłem dość głęboko oparłem się o pierwsze lepsze drzewo. Stałem tak tam patrząc się pusto w przestrzeń. Zdążyłem wypalić już dwa papierosy i zaczynałem trzeciego. Nagle spomiędzy drzew wyłoniła się czyjaś sylwetka. Przyjrzałem się dokładniej. Lzzy. 
- A kogo tu przywiało? - zapytałem i uśmiechnąłem się złośliwie.

Lzzy? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz