Od Lzzy - C.D Nathaniela

-samotne wyprawy...-westchnęłam przeciągle patrząc się w talerz.-troche ich było -powiedziałam.-no wiesz... W poprzednim instytucie, tak jak i tutaj, lubiłam się wymykać nocami na polowania. Często mnie za to karali, no ale cóż ... To byl mój żywioł. Odkąd...-zawiesiłam się.
-odkąd co?-zapytal Nathaniel delikatnym głosem, który wnioskowal, ze nie chce być za wścibski i nie chce mnie urazić.
-zginął mój parabatai. Ta więź... Odczulam to,mocno. Zerwanie tego łańcucha. Ledwo to,przeżyłam. Demon, potężny, zabił go. Od tamtej pory samotne wypady staly się moim nałogiem.-opowiadalam-a czarę goryczy przelała śmierć mojej rodziny. Wtedy oddałam się temu namiętnie. Chcę pomścić ich śmierć -zakończyłam.
Z oczu,polecialo,mi pare lez. Nie, nie będę płakać, upomniałam się w duchu. Nie przy chłopaku.
-ej, spokojnie-powiedział, kładąc mi swoją dlon na moją w przyjacielskim,geście -nie udawaj że jestes znieczulona. Lży muszą lecieć, by mieć piękniejsze oczy i by cala złość i frustracja, mogla ulecieć -powiedzial.
Otarlam lży wierzchem drugiej wolnej dloni.
-po,prostu strata boli.

(Nathaniel?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz