Od Nathaniela - C.D Williama

Spojrzałem na chłopaka nie dowierzając. Przyszedłem tu by poćwiczyć walkę wręcz, ale zamiast trenera pojawił się chłopak.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - powiedziałem drapiąc się po karku
- Wątpisz w moje umiejętności? - zapytał odwracając się do mnie tyłem i odchodząc do wyposażenia - A może wstydzisz się przyznać, że ledwo co trzymasz broń w walce?
Zgrzytnąłem zębami wkurzony.  Spojrzałem na chłopaka, który skupiony był na przeglądaniu  ostrzy. Chwyciłem pewniej nóż i wycelowałem w stronę chłopaka. Ostrze lekko drasnęło jego policzek, po czym wbiło się w ścinę. Chłopak odwrócił się zaskoczony przykładając dłoń do rozciętego policzka. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział. Wbrew temu co zakładałem, odłożył sztylet i na jego twarzy pojawił się asymetryczny uśmiech. Byłem pewien, że jakoś zareaguje, ale grubo się myliłem.
- No więc zaczynajmy - powiedział podchodząc bliżej.
Spojrzałem na lekkie rozcięcie na jego twarzy. Krew przestała już lecieć, byłem pewien, że za kilka dni nie będzie nawet najmniejszego śladu. To nie była pomyłka, że go drasnąłem, to było celowe. Moje rzuty zawsze są precyzyjne.

~ - Jeśli będziesz opuszczał treningi, nigdy nie poprawisz swoich umiejętności - powiedział wysoki blondyn stojąc obok mnie.
- Ale są one strasznie nudne - mruknąłem od niechcenia, posyłając już któryś z rzędu krótki nóż w kierunku tarczy.
- Brak ci motywacji - zaśmiał się i podszedł do ściany na której widniała tarcza.
Patrzyłem się jak chłopak staje dokładnie przed nią.
- Co ty robisz? - zapytałem zdziwiony
- Rzucaj - powiedział - Tylko tak, aby mnie przy okazji nie zabić
- Zwariowałeś - powiedziałem - Wiesz, że nigdy nie trafiam w środek tarczy, a co dopiero...
- Poradzisz sobie - przerwał mi i  posłał  jeden z tych swoich przekonujących uśmiechów po czym spojrzał mi w oczy.
Podniosłem dłoń i wypuściłem ostrze z ręki, które wbiło się w ścianę za chłopakiem tuż przy jego szyi.
Po skończonym treningu ruszyliśmy do kuchni. Tam Oliver usiadł na stole i z nudów zaczął machać nogami.
- Naprawdę cię przepraszam - powiedziałem wyjmując bandaże
- To zawsze jakiś postęp - powiedział - Idzie ci coraz lepiej - uśmiechnął się
Chłopak miał drobne rany na twarzy i szyi, to było dzieło moich nieudolnych rzutów. Blondyn zdawał się tym nie przejmować, bo na jego twarzy  gościł delikatny uśmiech. Teraz nucił jakąś piosenkę i bacznie mi się przyglądał.
- Oliver?! Co ci się stało? Miałeś bliskie spotkanie z kotem? - zapytała spanikowana  Emily wchodząc do kuchni.
Spojrzeliśmy się na siebie nawzajem i obaj wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. ~

- Nathaniel? - usłyszałem i szybko wróciłem do rzeczywistości widząc przed sobą Will'a - Wszystko w porządku? - zapytał dziwnie na mnie spoglądając.
- Ta - mruknąłem wymijając go by wyjąć nóż tkwiący w ścianie, po czym go odłożyłem - W jak najlepszym - dodałem.
- To na początek poćwiczymy walkę wręcz - oznajmił stając na środku pomieszczenia - Później jak  dobrze pójdzie dołączymy sztylety
- Niech będzie - podszedłem do niego szykując się na atak
Stanąłem na rozstawionych nogach, aby mieć lepszą równowagę. Chłopak naprzeciwko mnie bardzo szybko się poruszał. Nim zdążyłem zauważyć leżałem już na deskach z ogromnym siniakiem na twarzy. Cios okazał się mocy, bo dopiero po jakiejś chwili się podniosłem.
- Żyjesz? - zaśmiał się - Powinienem był  cię ostrzec - prychnął
- Daruj sobie  - mruknąłem i już wiedziałem, że odpłacił mi się za to draśnięcie.
Nie pamiętam kiedy dokładnie ostatnio ćwiczyłem walkę wręcz. Prawdopodobnie miało to miejsce dwa lata temu. Po śmierci Olivera nie chodziłem na polowania, zostałem w instytucie i wypełniałem z Emily różne dokumenty, papiery. Tak dla mnie było dobrze. Swoje treningi ograniczałem tylko do rzutu nożem. Nie sądziłem, że tutaj w Nowym Jorku od razu zacznę od ćwiczeń.
- Pilnuj kroków - powiedział - To ważne, aby utrzymać kontrolę nad walką. Nie możesz się również wahać - doradził i w tym samym momencie wyprowadził cios.
Tym razem ominąłem go i gdy chciałem go zaatakować on uskoczył, zawsze był krok przede mną. Po serii moich upadków leżałem na podłodze i  ciężko oddychałem. Will stał nade mną z wyrysowanym uśmieszkiem na twarzy.
- Poddajesz się? - mruknął szturchając stopą moje nogi.
- Daj mi chwilkę - wysapałem.
- Zero kondycji  - stwierdził i poszedł po butelkę wody - Trzeba nad tym popracować.
- Po prostu mam zły dzień - mruknąłem zamykając oczy przed rażącym światłem.
- Każdy tak mówi. Liczyłem, że stać się na więcej... - usiadł na ławce znajdującą się pod ścianą.
Zerknąłem chwilę na niego po czym znów zamknąłem oczy. Byłem zmęczony jak nigdy. Ziewnąłem i już miałem zamiar zbierać się do swojego pokoju kiedy poczułem na twarzy zimną wodę. Podniosłem się gwałtownie wycierając twarz.
- Powaliło cię?!  - warknąłem podnosząc się z podłogi
- Skoro już wstałeś to znaczy, że odpocząłeś i możemy kontynuować trening - powiedział odrzucając w kąt pustą już butelkę po wodzie.
- Nie. Mam już dość - oznajmiłem kierując się w stronę drzwi.
Ignorując sprzeciwy chłopaka opuściłem pomieszczenie. Ruszyłem się przebrać. Do końca dnia nie wychodziłem z pokoju zagłębiając się w lekturze. Wieczorem usłyszałem pukanie do drzwi. Nie chciało mi się ruszać z wygodnego łóżka, więc czekałem aż ta osoba po prostu sobie pójdzie. Niestety to ją nie zniechęciło, a pukanie w drzwi się nasiliło. Westchnąłem zirytowany odrzucając książkę  na materac. Gdy byłem blisko, drzwi gwałtownie się otworzyły tym samym uderzając mnie w głowę. Po wypowiedzeniu  rzędu przekleństw spojrzałem na intruza, którym okazał się Will.
- Wybacz - mruknął, ale ja wiedziałem, że zrobił to celowo. Jego wredny uśmiech tylko mnie w tym utwierdził.
- Czego? - zapytałem opierając się o framugę drzwi.
- Idziemy biegać - oznajmił - Za pięć minut na dole
- Chyba sobie żart... - urwałem, gdyż w tym momencie pokazał mi sms od szefowej instytutu.
- Nie wiem skąd Maryse wiedziała, że się nie zgodzisz - powiedział
Przeczytałem treść dwa razy. Za każdym razem moją uwagę przykuwało zdanie ,,to jest rozkaz, nie prośba Nathaniel ~ Maryse''. Oddałem komórkę właścicielowi i spojrzałem wgłąb pokoju, gdzie czekała na mnie książka i wygodne łóżko.
- Może teraz się rozejdziemy do swoich spraw? Nikt nie musi wiedzieć, że nie poszliśmy pobiegać...
- Chciałbym - powiedział odsuwając się na bok i przepuszczając jakąś postać - Ale ona nie odpuści - wskazał kciukiem na kobietę o czarnych włosach - Maryse.
- O chol*ra - mruknąłem drapiąc się po karku.
- Wyrażaj się - upomniała i posłała mi mordercze spojrzenie - Clave wysłało cię tu, abyś się podszkolił. Emily wszystko mi o tobie powiedziała, nie ma sensu wracać do przeszłości. Jesteś nocnym łowcą i powinieneś się tak zachowywać. Nie odpuścisz już sobie ani jednego treningu - powiedziała surowo - Zaczniesz od poprawy kondycji - zakończyła i ruszyła do swoich spraw.
- Co ona tu robi? - warknąłem kiedy postać zniknęła z zasięgu wzroku - Czemu mi nie powiedziałeś, że z nią przyszedłeś?! - mruknąłem wkurzony patrząc się na śmiejącego się chłopaka. Gdy zwlekał z odpowiedzią, zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem i przebrałem się w wygodny strój do biegania i adidasy. Spojrzałem jeszcze raz na ciepły koc i książkę po czym opuściłem pokój.

(Will?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz