Od Renesme - c.d Raphael

Kiedy poszłam do pokoju opadłam na łóżko. Czemu nie chce mi pozwolić znaleźć odpowiedzi? Może myśli, że chce wrócić do łowców i ich zabić? Co w tym przypadku też powinnam zrobić... ale bardziej mi zależy na znalezienie odpowiedzi. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju zabierając ze sobą torbę. Musiałam z nim pomówić. Zapukałam do jego gabinetu.
- Proszę - powiedział, a ja od razu otworzyłam drzwi. Raphael segregował swoje marynarki, a na biórku masę papierów.
- Musimy pogadać - powiedziałam odkładając torbę obok.
- Nie słuchałaś nie...
- Nie chce zemsty - przerwałam mu - źle mnie zrozumiałeś... Chce tylko znaleźć odpowiedź która kryje się gdzieś w lesie. Nie chce atakować łowców tamta sytuacja to był wypadek przy pracy - wzięłam torbę - Nie idę na wojnę - odwróciłam się w stronę drzwi i popatrzyłam na niego latem oka - nie chce, by ktoś umierał. Chce tylko coś znaleźć - otworzyłam drzwi - z całym szacunkiem, ale jestem zmuszona złamać twój zakaz - wyszłam i poszłam w stronę lasu.

*15 minut później*

Byłam już w lesie. Tym razem wiedziałam którędy iść i czego szukać. Zaczęłam grzebać w trobie.
- No gdzie to jeAAAA! - przerwał mi lot w górę. Zaczęłam wisieć do góry nogami parę metrów nad ziemią.
- State pułapki łowców... - zaczęłam sięgać po sztylety - Gdzie są moje sztylety?! - spojrzałam w dół i zobaczyłam wbite w ziemię oba sztylety. Na dole też leżała torba - wspaniale... - zobaczyłam owinięty linią kamień na ziemi. Nad ziemią byłam dobre dwadzieścia metrów. Zobaczyłam, że Raphael zaczął podchodzić w moją stronę z uśmiechem. 
- Zadowolony? - przewróciłam oczami - może jaśnie łaskaw mnie uwolnisz?  Bez sztyletów sama tego nie zrobię- wnet koszulka mi się podwinęła tak, że było widać moją klatkę piersiową. Gdy sobie zdałam z tego sprawę szybko ją poprawiłam i zrobiłam się lekko czerwona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz