Od Rosaline CD Ylvyne

. Dziewczyna stała, przy drzwiach. Instytut? Jaki znów Instytut? Rozejrzałam się po pokoju, i właściwie nie było tam nic nadzwyczajnego. Poprawiłam, włosy i wtedy coś na mojej ręce przykuło moją uwagę. Znak. Dziwny znak, którego nie potrafiłam rozszyfrować. I właśnie w tej chwili, wspomnienie ożyło. Ja i mój tata, znak, moje rysunki. To znak który miał mój ojciec!
-Jaki Instytut? Co ja tu, w ogóle robię? -odważyłam się zapytać. Dziewczyna spiorunowała mnie wzrokiem.
-Instytut moja droga, to miejsce gdzie mogą się schronić ludzie odmienni. Na przykład, Nefilim, Wilkołaki, Wampiry...
Pokręciłam przecząco, głową. Że co? To jednak te wszystkie historie to nie kłamstwa? Wilkołaki, Wampiry... to wszystko istnieje?
-A ty kim, jesteś? -zapytałam słabym głosem. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, jednak nie odrywała wzroku od mojej osoby.
-Jestem Nefilim, ale mówią na nas Nocni Łowcy. A tak poza tym, jestem Ylvyne. A ty?
Siedziałam cicho, na łóżku i wpatrywałam się w swoje dłonie. Nie znam jej, ale wydaje się być sympatyczna. Już miałam, powiedzieć jej kim jestem gdy do pokoju, wszedł chłopak. Miał blond włosy, i ubranie w stylu Bad Boya. Wydawał mi się znajomy, przypatrywałam mu się gdy powoli podchodził do mojego łóżka.
-Obudziłaś się, to dobrze. Ylvyne powiadom, innych. -powiedział chłopak, a Ylvyne tylko kiwnęła głową i wyszła z pomieszczenia. Po chwili dodał - Pamiętasz mnie?
Pokiwałam przecząco głową, i wtedy mnie olśniło. Jace, chłopak który uratował mnie w tym ciemnym zaułku. Wstał i już miał wychodzić z pokoju, gdy powiedziałam cicho.
-Jace. Masz na imię Jace, i to ty pomogłeś mi w tym zaułku.
Chłopak, odwrócił w moim kierunku głowę. Zauważyłam na jego twarzy lekki uśmiech. Dał mi znak, ręką żebym podeszła. Moje jeansy, były brudne a bluza we krwi. Skrzywiłam się, ale podeszłam do Jace'a. Otworzył mi drzwi, i przepuścił. Zaciekawiona rozglądałam się, po korytarzu. I przez moją nie uwagę, wpadłam na tą samą dziewczynę którą, zobaczyłam w tamtym pokoju.
-I co? Jak zareagowali? -zapytał z powagą, w głosie. A ja ciągle patrzyłam na dziewczynę.
-Hodge chcę abyśmy, przyprowadzili ją do Biblioteki. Wszyscy już czekają na nas - znów na mnie zerknęła, i przekrzywiła głowę. Już miała coś powiedzieć, gdy wtrącił się Jace.
-Więc nie każmy, im czekać. Idziemy -złapał mnie za nadgarstek abym, jakby chciał mieć pewność że za nim pójdę. Odwróciłam głowę. Dziewczyna szła za mną , nawet na mnie nie patrząc. Weszliśmy do ogromnego, pokoju. Na środku, stali ci którzy towarzyszyli Jace'owi ale też wiele innych. Coś w tym miejscu wydawało mi się znajome, i już miałam dotknąć jednej z licznych książek gdy usłyszałam głos mężczyzny.
-Witaj w Instytucie Rosaline Reed. Tyle lat, minęło od kąt ktoś z twojej rodziny, tu zagościł. A jednak, masz w sobie krew Nocnego Łowcy i mojego najlepszego przyjaciela. Cola Reed'a. Twoja matka, była piękną kobietą. Jaka szkoda że zmarła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz