Od Nathaniela - C.D Delli

- Masz ochotę podziwiać mnie w dalszej części kolacji? - zapytała unosząc charakterystycznie jedną brew u górę.
- I tak nic nie mam do roboty - wzruszyłem ramionami.
- Doprawdy? - zdziwiła się.
- Oczywiście, że tak. - odparłem
Pokręciła głową i zaśmiała się. Przyglądałem jej się uważnie. Z wampirami nigdy nic nie wiadomo. Przybierają przeróżne maski i nie da się ich przejrzeć. Uwielbiają prowadzić grę i bawić się ludźmi.
- A więc zapraszam na wycieczkę. Tylko żebyś nadążył - uśmiechnęła się szyderczo i pobiegła w stronę miasta.
Popatrzyłem w ślad za nią. Teraz widziałem tylko kontury postaci, która cały czas się oddalała.
- Nie tak łatwo mnie zgubić - mruknąłem sam do siebie.
Wyciągnąłem stelę i narysowałem runę szybkości i widzenia w ciemności. Po skończonej pracy schowałem ją do kieszeni i ruszyłem biegiem tropem wampirzycy. Po kilku minutach znalazłem ją. Stała za budynkiem i czaiła się na swoją ofiarę. Widać, że była skupiona, nie chciała jej wystraszyć. Ruszyłem biegiem i stanąłem przed nią z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Już jestem - oznajmiłem, jakby sama moja obecność tego nie potwierdziła - Może coś na ząb? - prychnąłem widząc jak jej niedoszła ofiara zdążyła się już ulotnić.
Warknęła i spojrzała na mnie zirytowana.
- Ups... przerwałem kolacyjkę?
(Della?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz