- Rose, co się stało? Rose słyszysz? - zapytałem stojąc obok niej.
Dziewczyna nic nie odpowiedział, lecz po chwili znów krzyknęła.
- Rose?
- Wszyscy muszą opuścić Bibliotekę! Natychmiast! - zawołała głośno i złapała mnie za nadgarstek. Zdziwiłem się, lecz po chwili poczułem szarpnięcie i zacząłem biec za dziewczyną. Nie widziałem gdzie był Hodge. Straciłem go z oczu kiedy znaleźliśmy się przy dziewczynie. Nadal nie znałem powodu dziwnego zachowania u dziewczyny. Widać było, że czegoś panicznie się boi. Wyprzedziłem ją i próbowałem zatrzymać i uspokoić, lecz ona cofnęła się pod ścianę. Widziałem jakiś cień przed nią, coś niewyraźnego. Chciałem coś powiedzieć ale wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Nagle dłonie Rose , rozświetlił biały blask. Na jej ramionach, pojawiły
się znaki nie runy tylko znaki. Dziewczyna zaczęła się uspokajać i wyciągnęła
dłoń przed siebie. Po chwili Monstrum znikło, a jej dłonie traciły
blask. Rozejrzała się dookoła, napotykając mój zaciekawiony i zdziwiony wzrok.
-Właśnie to, się stało. Tylko że pierwszym razem, to coś napadło mnie w pokoju. - powiedziała.
Wciąż nie rozumiałem całej tej sytuacji. Skąd to monstrum się wzięło i jakim cudem przeniknęło do instytutu. Do miejsca chronionego czarami. Po chwili przybiegł Hodge.
- Co to było? - zapytał zdezorientowany spoglądając na Rose oczekując odpowiedzi.
(Rose?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz