-nie irytuje-odpowiedziałam. Skrzywiłam się gdy dostalam zastrzyk.
Wyszliśmy ze szpitala.
-dlaczego?-zapytał się chłopak gdy zamknęły się za nami drzwi.
-mnie nie zależy na życiu. -wzruszyłam ramionami.-no bo spójrz. Jestem
sama, nie ma rodziny... Nawet przyjaciela, a parabatai którego miałam
nie żyje z mojej winy -dokończyłam.
I bylo to prawdą. Nie szanowałam swojego życia. Bylo dla mnie tylko
kolejną przygodą która i tak zakończy się śmiercią, pewnie nie naturalną
bo w końcu i tak jakiś demon mnie zabije.
-nie rozumiem cię.-przyznal chłopak .
-nie musisz. W końcu to tylko życie. I zawsze kończy się tak samo. Nie jesteśmy niezniszczalni ani nieśmiertelni -odparłam.
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami mojej kwatery.
-dzięki za polowanie-powiedziałam i otworzyłam drzwi. Chciałam wejść do pokoju, ale Nathaniel zlapal mnie za nadgarstek.
-Lzzy...-zaczął
-tak?-odwróciłam się.
(Nathaniel?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz