Od Lzzy - C.D Nathaniela

-no to w drogę-powiedziałam i dałam znak chłopakowi żeby za mna poszedł.
Już czułam odór demonów. Mój towarzysz raczej też, bo się skrzywił.
No dobra, czas się zabawić.
Odwinęłam bat z dłoni i zakradłam się.
Porozumiałam się z Nathanielem.
Obszedł z drugiej strony budynek.
-nocni łowcy-wysyczały demony w punkcie.
Zobaczyłam go. Odrywał macki od martwego ciała śmiertelnika.
Powstrzymałam się od konwulsji.
Nathaniel wiedział co robić. Naraz natarliśmy na demona, który próbował atakować, a później uciekać. Było za późno. Zaraz po nim pojawiły się następne.
Walczyliśmy, zostaliśmy poranieni, lecz adrenalina nie pozwoliła nam się wycofać, dopóki nie znikną wszystkie.
Z ranami odetchnęliśmy gdy unicestwilismy wszystkie.
-co zrobimy z tym ciałem?-zapytałam
-musimy zadzwonic po karetkę. anonimowo i uciec-powiedział.
Zrozumiałam. Bo jak mamy wytłumaczyć te rany i ciało bez duszy.
Nathaniel zadzwonił, a ja się oddaliłam.
Teraz dopadły mnie torsje, gdy przypomniałam sobie widok macek i ciała.
-chodźmy stąd-chłopak pomógł mi wstać.-na dziś koniec.
Poszliśmy do instytutu.
Najpierw Maryse i raport, później szpital.
-żal mi tego który tam leżał-powiedziałam, gdy byliśmy opatrywani

[Nathaniel?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz