Obudziłam się z samego rana, kiedy wszyscy w Instytucie jeszcze spali.
Ogarnęłam się trochę i wyszłam na miasto. Rzadko kiedy je odwiedzam,
raczej kieruje się do lasu i trenuje tam całe dnia, jednak chwila
odpoczynku nie zaszkodzi. Szłam po ulicach i nagle usłyszałam dziwny
hałas. Bez wahania pobiegłam do w zacienioną, wąską uliczkę. Tam
zobaczyłam jak jakiś chłopak okłada innego, a dwóch leżało już nie
przytomnych we krwi. Chciałam ich obronić jednak chłopak powiedział:
- Nie wolno znęcać się nad dziećmi.
Wtedy dopiero zauważyłam dzieciaka, któremu z nosa leciała krew.
Zmieszany i przerażony spojrzał na mnie i uciekł. Mężczyzna miał ciemne
włosy i oczy, dobrze zbudowany. Był niezwykle silny, choć wyglądał jak
zwykły Przyziemny.
- Wilkołak? - powiedziałam cicho. Nagle on znieruchomiał i spojrzał w
tył. W tedy byłam już pewna że nie jest człowiekiem, miał bardzo
wyczulony słuch. Nieznajomy szubko wstał i spojrzał na mnie zmieszany.
- Wiem jak to wygląda ale... - zaczął.
- Obroniłeś tego chłopca. Jesteś bohaterem. - przerwałam mu. Chłopak uśmiechną się szeroko.
- Żadnym bohaterem. Mów mi Mick. - odparł. Chodź wyglądał na miłego, postanowiłam zachować czujność.
- Jestem Jessica. Miło cię poznać Mick. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
<Mickeal?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz