Od Mai cd. Jace'a

Popatrzyłam zdenerwowana na odchodzącego chłopaka. W głowie mi pulsowało.
~ Nie łap się takich rzeczy. - Kim on jest aby mnie uczyć co powinnam robić a czego nie?
Popatrzyłam zdenerwowana na szczeniaka.
- Zabiję cię. Obiecuję. - Warknęłam i pociągnęłam go w stronę "domu".
***
Gdy już pozbyłam się młodzianka postanowiłam się przejść po mieście. Zabrałam ze sobą mały sztylet i wyszłam zostawiając szczeniaka pod opieką innych. Na razie miałam jasny  cel: Dowiedzieć się skąd wziął się ten łowca i czy jest ich więcej. Od lat nie widziałam żadnego nocnego dziecka. Ciężko jest patrzeć na to co się straciło, przez to, że stało się potworem. Ciężko jest wiedzieć, że przez to kim jestem straciłam rodzinę i to co najbardziej kochałam. Dawne życie... Szybkim krokiem skierowałam się w stronę mostu na którym ostatnio widziałam nieznajomego. Myślałam, że coś mnie tam nakieruję. Może doznam oświecenia? Ku mojej wielkiemu zdziwieniu jeszcze zanim weszłam na most usłyszałam głosy:
-   Nie może tak być Jace...- Powiedział właściciel męskiego, niskiego, przyjemnego w brzmieniu głosu. - Nie możemy pozwolić aby pojawiło się ich więcej. - Przystanęłam chowając się za murkiem. Wytężyłam słuch.
- Zajmę się...- Zaczął znajomy mi głos, ale przerwała mu jakaś  dziewczyna o ciemnych włosach.
- Alec ma racje, Musimy poinformować o tym Clave. Tu jest ich zbyt wiele. Wyklęci nie mogą pojawiać się w takich ilościach. Nie tutaj.- W jej głosie słychać było determinację i pewność siebie. Gdy skończyła przemowę wraz z właścicielem miłego głosu odeszli. A ja usłyszałam drwiące:
- Wiem, że tu jesteś.
Jace?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz