Od Alec'a CD Arika

Po wypełnieniu codziennego raportu, tak jak to miałem w zwyczaju i musiałem robić - Jestem najstarszym potomkiem Lightwoodów - ten tytuł nosił wielkie brzemię. Postanowiłem pójść do Hodge z zapytaniem o czas wolny. Niedawno w instutucie pojawiły się konie, a sam otrzymałem jednego na własność, jako starszy. Konno jeździć umiem, ale już nawet nie pamiętam jak dokładniej zakładało się siodło. Wchodząc do biblioteki, zastałem Hodge czytającego książkę, ale nie przyglądałem się jaką.
- Idę zapoznać się z koniem, i odpocząć - powiedziałem.
- Przecież wiesz, że nie musisz mi wszystkiego mówić - chłopak uśmiechnął się i zmierzył mnie.
- Tak. Wiem to. Ale zasady. - odpowiedziałem szorstko, po czym wyszedłem z biblioteki kierując się do wyjścia. Po drodze oczywiscie wstapilem do zbrojowni i wzialem kilka sztyletów i pas, przepinany przez brzuch na ową broń, oraz łuk i piętnaście strzał usypiających i trzy z trycizną.

***
Stajnia była duża jak na kilka koni. Gdy otworzyłem drzwi konie lekko się sploszyły. Przechodząc przez boksy, patrzyłem na imienniki. Przy ostarnim boksie znalazłem mój. "El Ataman własności wyższego Nefilim - Alec Lightwood" podniosłem oczy na konia. Był wysoki, z wielkim łbem i piękną, długą i lokowaną kluczoczarną grzywą. Sam koń również był kary. Sądząc po detalach, byłem pewny że to koń rasy fryzyjskiej. Osiodłałem go, co odziwo nie sprawiło mi problemów tak jak przypuszczałem i ruszyłem w las. Musiałem zapoznac się z Atamanem. Koń nie sprawiał problemów więc zagalopowałem. I mnie poniosło.... Adrenalina. Galopowalośmy tak długo dopuki, doputy kon sie nie zmęczył. Gwałtownie przystopował a z oddali zobaczyłem strumień.
***
Przechadzaliśmy się stępem przez gąszcz gęstych gałezi. Teren był równy, ale drzewa za niskie na jazdę. Kilka metrów dalej zobaczyłem prześwit świadczący o przeżedzeniy się drzew. Nakierowałem konia w tamtą stronę. Gdy wychodzułem zza krzaków kąten oka ujżałem jakąś dziewczynę, a chwilę potem ból i strzałe w swoim prawym ramieniu.
Jęknąłem przez cichy krzyk i wciągnąłem powietrze przez zęby. W tej chwili ponyślałem tylko jedno - jak dobrze że mam runę uzdrawiania, lecz problem w tym, że nie wziąłem jej ze sobą, a czyjejś nie mogę używać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz