Od Ariki

Dziś w nocy znów miałam koszmar. Jeden z wielu, które męczą mnie od kilku lat. I tak jak zawsze - obudziłam się z krzykiem. Przez resztę nocy nie spałam, starając się uspokoić.
Dopiero, gdy pierwsze promienie słońca zajrzały do mojego niewielkiego pokoju, zaczęłam się odprężać. Dziś postanowiłam trochę potrenować, choć może nie w sali treningowej, tylko na zewnątrz. Znam jedno fajne miejsce, gdzie mogę spokojnie trenować, ponieważ Przyziemni tam nie przychodzą. Wyjrzałam przez okno. Zapowiadał się piękny dzień. W sumie.... mogę sobie potem zrobić wolne popołudnie. Po szybkim śniadaniu spakowałam do torby kilka jabłek, nuty, ołówki i notatnik z piosenkami. Do tego przez ramię zawiesiłam łuk i wzięłam kilka strzał.
Poszłam do stajni na tyłach Instytutu i wzięłam jednego z czterech koni, jakie się tam znajdowały. Uwielbiałam jeździć konno. Udałam się w kierunku lasu, który znajdował się poza terenem miasta. Tam będę sama..... i przynajmniej będę miała pewność, że jeżeli moja moc wymknie mi się spod kontroli, nikogo nie zranię. Nadal nie umiem panować nad swoją mocą. Nie wiem, dlaczego tak jest. Cały czas ćwiczę, a jednak wszystkie moje wysiłki idą na marne. No cóż... widać tak musi być.
Po jakiejś godzinnej przejażdżce zatrzymałam się w jednym z odleglejszych miejsc w lesie i usadowiłam się pod jednym z drzew. Konia przywiązałam do jednej z gałęzi. Wzięłam łuk do ręki, przerzuciłam kołczan ze strzałami przez ramię i zaczęłam ustawiać prowizoryczne cele. Po jakiś piętnastu minutach mój prowizoryczny plac treningowy był już gotowy. Ostawiłam się w odległości około 15 metrów od celów, wyjęłam jedną ze strzał i nałożyłam ją na cięciwę. Naciągnęłam, wycelowałam i wypuściłam strzałę w ułamku sekundy. I oczywiście, trafiła w sam środek. Od zawszę strzelam z łuku. To była moja pierwsza broń, jaką wzięłam do ręki. Treningi zawsze zaczynałam od paru godzin strzelania z łuku. Po około dwóch, może trzech, godzinach, odłożyłam wszystko i usiadłam pod jednym z licznych drzew. Skoro już tutaj jestem, to mogę również trochę po odpoczywać. Wyjęłam mój notatnik i nuty. Szybko przekręciłam karki, aż znalazłam ostatnią piosenkę, nad którą obecnie pracuję. Zaczęłam po cichu to nucić, to śpiewać, próbując znaleźć odpowiedni rytm i słowa. Wiem, że nie wszyscy Nefilim to pochwalają. Uważają, że my nie mamy tej iskry artystycznej, a ja nie uważam, abym pięknie śpiewała. Jednak kocham to robić i nie zamierzam się zmienić.
Nie wiem, ile tak siedziałam, kiedy usłyszałam szelest. Zaniepokojona tym dźwiękiem powoli podniosłam łuk, nałożyłam strzałę na cięciwę i wstałam, czujnie rozglądając się dookoła.
- Czy ktoś tu jest? - spytałam nasłuchując, gotowa w każdej chwili wypuścić strzałę.

< Ktoś chętny ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz