Od Williama CD Lzzy

Weszliśmy do klubu. Rozejrzałem się na boki. Mieliśmy udawać, że się bawimy. Dobra. Dam radę. Ruszyłem przed siebie. Po chwili odnalazłem jednego z demonów. Przybrał on postać młodej kobiety. Niby taka niepozorna. Tańczyła na środku parkietu uśmiechając się i flirtując, z każdym napotkanym chłopakiem.
Akurat był w dość dużym gronie facetów. Przykleiłem do twarzy sztuczny uśmiech. Przedstawienie czas zacząć. Szybkim krokiem podszedłem do dziewczyny.
- Przykro mi panowie, ale zabieram tą ślicznotkę - powiedziałem i pociągnąłem dziewczynę.
Była bardzo naiwna. Od razu poszła za mną. Zaciągnąłem ją do toalet. Na szczęście były puste. Po kryjomu wyciągnąłem ostrze. Zanim demon zorientował się co się dzieje było już za późno. Przebiłem go ostrzem, a on rozpłynął się w powietrzu. Uśmiechnąłem się pod nosem. Łatwa robota. Postanowiłem sprawdzić jak idzie Lzzy. Zauważyłem jak dziewczyna wyprowadza demona na tyły budynku. Szybko zakradłem się za nimi. Dziewczyna szybko załatwiła sprawę.
- Ja już. Skończyłam - odezwała się Lzzy zwijając pasek wokół nadgarstka.
- Ja też - powiedziałem jedynie.
- Wracamy?
Kiwnąłem twierdząco głową. Byliśmy mniej więcej w połowie drogi do Instytutu. Szliśmy w ciszy.
- Mogliby dawać nam jakieś trudniejsze demony do załatwienia. Z takimi łatwymi nie ma w ogóle zabawy. Łapią każdy kit jaki im wciśniesz. Nawet się nie bronię - wypaliłem nagle, prychnąłem i wywróciłem oczami.

Lzzy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz