Od Renesme - c.d Raphael

Szarpałam się próbując rozluźnić liny. Ten nawet nie dotykając pułapki rozluźnił liny. Oczywiście runęłam na ziemie z zamkniętymi oczami, a dla niektórych śmiesznym faktem było to, że wylądowałam na nim... Gdy otworzyłam oczy leżałam nad nim, a on gryzł glebę. Ten widok trochę mnie rozśmieszył i wstałam.
- Wstawaj - wyciągnęłam do niego rękę - chyba, że chcesz nadal mieć twarz w tej ziemi - podał mi rękę i pomogłam mu wstać. Wzięłam swoje rzeczy leżące na ziemi i popatrzyłam na niego.
- Wracamy - odparł szybko.
- Nie - powiedziałam poważnym tonem. Odwrócił się w moją stronę.
- Nie możesz iść do łowców rozumiesz? A teraz wracamy.
- Nie chce iść do... - zobaczyłam za nim spalony dom - do łowców... - poszłam w stronę domu. Raphael niechętnie poszedł za mną. Zobaczyłam wokół spalone domy. Zaczęłam słyszeć krzyki i złapałam się gwałtownie za głowę.
- Renesme? - spytał podchodząc. Otworzyłam oczy i zobaczyłam na drzewie znak nieskończoności. Dotknęłam go i znalazłam się jakby w innym planie. Wszystko płonęło, słyszałam krzyki. Gdy opuściłam rękę wszystko było normalne.
- Renesme? - spytał zaniepokojony.
- To tutaj... - wzięłam go za nadgarstek i jego ręką dotknęłam znaku. Byliśmy znowu w palącej się wiosce. Krzyki bólu, strachu i śmiechu obijały nam się o uszy. Wnet pokazała nam się scena z dwoma osobami.
- Shira! - krzyknął jakiś mężczyzna... czemu ja go kojarzę? Skąd ja znam tą... to... to mój sen.
- Gregory! - kobieta rzuciła się na niego.
- Musimy uciekać... - odparł nagle rozglądając się.
- Co? - spytała kobieta przerażona.
- Musimy uciekać! JUŻ! - mężczyzna pobiegł w stronę ucieczki. Nagle usłyszeliśmy krzyki. Popatrzyłam w tamtą stronę. Palące się domy i krzyki wystraszonych ludzi. Czemu to widzę? Już to widziałam.
- Uciekamy już! - złapał kobietę za rękę i pociągnął w jakąś stronę. Nagle usłyszeliśmy płacz.
- Renesme! - krzyknęli równocześnie i Shira pobiegła w stronę palącego się domu. Weszła do jakiegoś pokoju, a tam leżała mała dziewczynka. Wystraszona we łzach i przytulająca misia. Wiedziałam już, że to ja. Tyle, że... obok był ktoś... jakiś prawie martwy wilkołak, który był przebity na wylot.
- John! - kobieta podbiegła do wilkołaka przebitego na wylot i przyklękła przy nim.
- Shira... - powiedział wilkołak - Zabierz Reni... - zacisnął zęby - nie pozwól, by ktoś zabił naszą córkę... - po tych słowach umarł. Kobieta popatrzyła na mnie przytulającą się do misia.
- Renesme! - wzięła mnie na ręce i uciekła z domu. Kobieta dała małą mnie mężczyźnie, a sama wyciągnęła miecz.
- John nie żyje... poświęcił się dla niej... - powiedziała Shira ściskając rękojeść miecza.
- Shira co ty robisz?! - krzyknął mężczyzna. 
- Zabierz ją! - krzyknęła, a ten odbiegł przytulając mnie do piersi. Scena się zaczęła zmieniać. Widzieliśmy uciekającego mężczyznę, który starał się ukryć mnie w swoich ramionach. Usłyszeliśmy krzyki bólu i warkot wilkołaka. 
- Zawróć! Ona tam umrze!! - krzyknęłam mimo tego, że wiedziałam, że mnie nie usłyszy. Przed niego wyskoczyli łowcy, a na czele stał Dener.
- Oddaj ją po dobroci - wyciągnął sztylet. Słyszałam mój płacz.
- Ona nie jest moim dzieckiem! - krzyknął - to pomyłka! Jej prawdziwy ojciec zginął! właśnie przed chwilą!
- Kłamiesz! - nagle na łowców wyskoczyło jakieś stado wampirów, które żuciło się z kłami na łowców.
- Zabierz ją - warknął jeden wampir. Gregory natychmiast ze mną uciekł i schował gdzieś w kartonie. Uspokajał mnie i z łzami przytulił do siebie. Odbiegł i przed swoimi oczami zobaczyłam śmierć Gregory'ego. Puściłam znak, a moje oczy były szkliste.
- Renesme... - Raphael wyciągnął do mnie rękę.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam z łzami w oczach odpychając go. Uciekłam gdzieś wgłab lasu i usiadłam nad rzeką. Zaczęłam płakać. Pierwszy raz tak się rozbeczałam... wszyscy z mojej rodziny zginęli prze ze mnie... dlaczego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz