Od Renesme - c.d Raphael

Patrzyłam na niego i przeciągałam się tak, bym mogła siedzieć.
- Czemu nie powiedziałaś, że będą Cię torturować?! - warknął najwidoczniej zdenerwowany - Mogłaś zginąć! - usiadł koło mnie.
- Masz moje sztylety? - spytałam. Podał mi je, a ja otwożyłam rączkę sztyletu z której wypadła woda utleniona. Zaczęłam powoli oczyszczać rany. Moja ręka się trzęsła gdy to robiłam. Raphael dotknął wody utlenionej przy okazji dotykając moją rękę.
- Pozwól, że ja to zrobię... - wziął ode mnie wodę utlenioną i zaczął mi oczyszczać rany - to wystarczy na ten jad?
- Tak... bardzo łatwo go usunąć z ran. Właśnie... zniszczyłeś magazyn?
- Wszystko jest zniszczone - powoli moje rany się zasklepiały za każdym kapnięciem wody utlenionej.
- Nie powinnaś się tak narażać... - powiedział dotykając maścią mojej rany na policzku powoli ocierając ją kciukiem
 Lekko się uśmiechnęłam, ale od razu posmutniałam i odwróciłam wzrok przypominając sobie słowa Derena.
- Coś nie tak? - spytał.
- Nikomu nie mogłam wtedy ufać... zdradził mnie - miałam szkliste oczy - to on mi powiedział, że byłam wilkołakiem... - zacisnęłam ręce w pięści - to przez niego...
- Renesme... - popatrzyłam na niego - mi możesz ufać... Jestem dowódcą fakt, ale mogę być twoim przyjacielem - uśmiechnął się przyjacielsko. Bez zastanowienia rzuciłam mu się na szyję z łzami. Nie obchodziło mnie to, że nie powinnam. Czekałam, aż mnie odepchnie i popatrzy na mnie krzywo, ale póki tego nie zrobił wypłakiwałam mu się w ramię.

Raphael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz