- Isabelle, ona się budzi. - usłyszałam, niedokładnie. Dopiero po chwili zaczęłam normalnie widzieć, a dźwięki nie były słyszalne jak w pustym pomieszczeniu, po którym głos się odbija.
- Widzę. - odparła dziewczyna, ze wzrokiem ukrytym w ranie. Dopiero teraz ją dostrzegłam. Ohydna, cała zaropiała, we krwi rana, maksymalnie największa, jaką miałam na moim ciele, kiedykolwiek. Syknęłam cicho z bólu, kiedy ta przyłożyła do niej opatrunek.
- Jest źle? - spytałam, lekko się podnosząc. Izzy oraz Alec spojrzeli po sobie, a potem dziewczyna pokiwała głową. Przygryzłam wargę, i podniosłam się.
- Dasz radę iść? - Isabelle pomogła mi utrzymać równowagę. Niepewnie pokiwałam głową, ale czułam, że nie będzie łatwo. Chwiejąc się, i co chwilę potykając, doszłam z towarzyszami do Instytutu. Trochę dziwnie się czułam, kiedy kazano mi leżeć i nic nie robić. Leżałam w sali chorych, ręka już praktycznie mnie nie bolała, przez jakieś leki. Przysięgłabym, że zanudziłabym się tam na śmierć gdyby nie fakt, że przyszedł do mnie brat.
- Co ci się stało? - zapytał, po czym usiadł na rogu łóżka. Westchnęłam i zaczęłam oglądać ranę, następnie wzruszyłam ramionami.
- Zaatakował mnie demon. - zakryłam ranę i zamknęłam na chwilę oczy. - Rodzice z tobą rozmawiali, kiedy byłeś w Idrysie? - dodałam, gwałtownie otwierając oczy. Chciałam za wszelką cenę usłyszeć odpowiedź. Posłał mi niepewne spojrzenie.
- Tylko o sprawach Clave. - odparł, wzruszając ramionami. Przełknął ślinę i wyjął z kieszeni telefon, z którego dobiegał dzwonek. Spojrzał na mnie pytająco, na co pokiwałam głową. Wyszedł z sali, jego rozmowę mogłam jednak niewyraźnie słychać. Poznałam, że była to mama. Spuściłam spojrzenie i przełknęłam ślinę. Prawie uroniłabym łzę, ale się powstrzymałam. Po kilku minutach Kastiel wrócił do pokoju.
- Wiesz... Ja muszę... iść... - powiedział niepewnie i cicho westchnął.
- Tak, jasne, idź. - wymusiłam najdelikatniejszy uśmiech w historii, lecz dzięki mojej mimice dość widoczny. Bratu wyraźnie coś nie pasowało, ale zmuszony był iść. Zostałam sama. Przez resztę wieczoru strasznie się nudziłam. Kiedy praktycznie wszyscy byli już w swoich pokojach, postanowiłam się wymknąć. Założyłam świeże ciuchy i wyszłam na korytarz. Prawie zostałam przyłapana przez jednego z łowców, lecz schowałam się za ścianą. Gdy uznałam teren za bezpieczny, wyruszyłam, tym samym wpadając wprost na Alec'a. No to już po mnie... - przemknęło mi przez głowę. Zakręciło mi się w głowie, zachwiałam się, jednak przed całkowitym spadnięciem na ziemię powstrzymał mnie chłopak.
-...
Alec?
- Dasz radę iść? - Isabelle pomogła mi utrzymać równowagę. Niepewnie pokiwałam głową, ale czułam, że nie będzie łatwo. Chwiejąc się, i co chwilę potykając, doszłam z towarzyszami do Instytutu. Trochę dziwnie się czułam, kiedy kazano mi leżeć i nic nie robić. Leżałam w sali chorych, ręka już praktycznie mnie nie bolała, przez jakieś leki. Przysięgłabym, że zanudziłabym się tam na śmierć gdyby nie fakt, że przyszedł do mnie brat.
- Co ci się stało? - zapytał, po czym usiadł na rogu łóżka. Westchnęłam i zaczęłam oglądać ranę, następnie wzruszyłam ramionami.
- Zaatakował mnie demon. - zakryłam ranę i zamknęłam na chwilę oczy. - Rodzice z tobą rozmawiali, kiedy byłeś w Idrysie? - dodałam, gwałtownie otwierając oczy. Chciałam za wszelką cenę usłyszeć odpowiedź. Posłał mi niepewne spojrzenie.
- Tylko o sprawach Clave. - odparł, wzruszając ramionami. Przełknął ślinę i wyjął z kieszeni telefon, z którego dobiegał dzwonek. Spojrzał na mnie pytająco, na co pokiwałam głową. Wyszedł z sali, jego rozmowę mogłam jednak niewyraźnie słychać. Poznałam, że była to mama. Spuściłam spojrzenie i przełknęłam ślinę. Prawie uroniłabym łzę, ale się powstrzymałam. Po kilku minutach Kastiel wrócił do pokoju.
- Wiesz... Ja muszę... iść... - powiedział niepewnie i cicho westchnął.
- Tak, jasne, idź. - wymusiłam najdelikatniejszy uśmiech w historii, lecz dzięki mojej mimice dość widoczny. Bratu wyraźnie coś nie pasowało, ale zmuszony był iść. Zostałam sama. Przez resztę wieczoru strasznie się nudziłam. Kiedy praktycznie wszyscy byli już w swoich pokojach, postanowiłam się wymknąć. Założyłam świeże ciuchy i wyszłam na korytarz. Prawie zostałam przyłapana przez jednego z łowców, lecz schowałam się za ścianą. Gdy uznałam teren za bezpieczny, wyruszyłam, tym samym wpadając wprost na Alec'a. No to już po mnie... - przemknęło mi przez głowę. Zakręciło mi się w głowie, zachwiałam się, jednak przed całkowitym spadnięciem na ziemię powstrzymał mnie chłopak.
-...
Alec?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz