Od Isaaca CD Lii

Nieszczęśliwym trafem , była to akurat sala Hodge'a. Szybko się podniosłem, zażenowany i wynamrorałem przeprosiny, po czym wybiegłem z pokoju nie czekając na odpowiedź.
-Zabiję cię!- wykrzyczałem w ko!cu gdy ta zaczeła uciekać przez duży korytarz. Nie trwało to nawet sekundę gdy byłem już przy niej. Otwierała akurat drzwi boczne, które były teleportem. Nie zdążyłem tego zauważuć gdy żuciłem się na dziweczynę. Przelecieliśny przez drzwi spdając na miękką trawę, turlając się w śmiechu po małym zboczu.
***
S)ońce powoli chyliło się ku zachodowi gdy przemieżaliśny  obrzeża lasu. Wifok był piękny. Pomarańczowo-czerwone promienie malowały jezioro., które znajdowało się po drugiej stronie szerokiego pasa miękkiej, aksamitnej trawy.  -Chcę ci coś pokazać- uśmiechnąłem się po czym moje oczy zmieniły kolor na żółty a już po chwili stałem na czterech potężnych łapach. Moje delikatne, czaro granatowe futro połyskiwało w pomarańczowych promieniach zachodzącego słońca. Jak na wilkołaka przystało, byłem wielki, wielkości konia. Warknąłem przyjaźnie po czym położyłem się na ziemi, wskazując na swój grzbiet. Dziewczyba krzywo na to spojrzała,najwyraźnoej jeszcze zszokowana transformacją. Po chwili jednak wdrapała się na grzbiet i chwyciła kilku kłębków delikatnej sierści. Ruszyłem biegiem przez polanę, czując wiatr w każdym włosu bujnego futra, słysząc śmiech Lii.
-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz