Od Cola do Ariki (CD)

Patrzyłem przerażony. Przecież kazałem jej uciekać! Dyskretnie się rozejrzałem, i nagle w oczy poraziło mnie światło odbijające się od, broni białej. Podczas, gdy Valentine skupiał uwagę, na Arice ja niepostrzeżenie przemknąłem się, do broni. Złapałem za rączkę, pierwszego lepszego ostrza i jednym ruchem powaliłem, kilku z wampirów. Pozostali, właśnie się odwrócili.
-Cole, więc jednak trenowałeś co? -głos Valentina, przedarł się przez ciszę. Jednak, co się może wydawać dziwne nie patrzyłem na niego. Wiedziałem że może mnie zabić, ale moja uwaga była poświęcona Arice.
-Daj jej odejść Valentine! Zrobię to czego chcesz, ale ona ma zostać wypuszczona. -patrzyłem teraz, mu prosto w oczy. Zaraz dodałem -To czego chcesz?
-Cole, nie! Nie zgadzaj się! -słyszałem jej krzyk. Nie zwracałem na nią uwagi.
Valentine stał na przeciwko, mnie. Spojrzał mi w oczy, i jego głos rozniósł się po pomieszczeniu.
-Chce ciebie Cole. Jeżeli zasilisz moje szeregi,twoja dziewczyna zostanie wypuszczona -posłał mi uśmieszek.
-Ona nie jest moją, dziewczyną. To tylko przyjaciółka. Mogę z nią pogadać? Sam? -Valentine pokiwał głową, i wyszedł zostawiając mnie z Ariką samych. Stała tam, i patrzyła na mnie podczas gdy ja, zaciekawiony patrzyłem na łańcuszek na jej szyi który odbijał światło z lamp które były powieszone na suficie. Gdy podniosłem, wzrok dostrzegłem w oczach Ariki błysk. Starała się powstrzymać łzy. Zrobiła krok, w moją stronę. Szła coraz szybciej, a gdy stała na tyle blisko abym mógł jej dotknąć, delikatnie dotknąłem jej twarzy. Spojrzała na mnie błagalnie.
-Cole, przecież nie musisz... -zaczęła jednak gwałtownie jej przewałem.
-Musze. To jedyne wyjście. A tak właściwie -zabrałem dłoń z tej twarzy -dlaczego nie uciekłaś?
-Nie mogłam, pozwolić abyś zginął. Po prostu nie mogłam.
-Ale teraz, pozwolisz. Pozwolisz abym zginął. I.. -nie skończyłem zdania, bo strzała świsnęła mi koło ucha.
Zwróciłem, się w stronę skąd owa strzała pochodziła. Stał tam Jace, i kilkoro innych których nie kojarzyłem. Krzyk Jace'a rozniósł się po pokoju. Dziewczyna, która stała obok już celowała we mnie, kolejną strzałą.
-A jednak Hodge, miał rację! Sądziłem że to tylko, jakieś żarty a jednak nie -Jace był pewien, tego co mówił. Ciekawe co Hodge mu nagadał.
-Ale...Jace, o co ci chodzi? -Arika zapytała tak samo, zdziwiona jak ja.
-Arika, odsuń się od niego. Cole jest po stronie, Valentina! -skinął głową, dziewczynie a ta wypuściła strzałę, która trafiła mnie w ramie. Ugrzęzła na dobre, skrzywiłem się. Z rany, obficie ciekła krew zabawiając mi koszulkę.
-Cole! -Arika, znów przeżywała to samo. Znów jestem ranny. Widziałem jak Jace, podbiega do niej i odciąga w stronę wyjścia. Straciłem ostrość obrazu, słyszałem tylko szumy. Potem zapadłem się w ciemność...
Arika?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz