Od Ariki do Cole'a (CD)

- Puść mnie! Oszalałeś?! - wyrywałam się i wyrywałam. Widziałam, jak Cole upada na ziemię.
- On jest po stronie Valentine'a! - warknął Jace
- CO?! Ty nie wiesz, o czym mówisz!
- Posłuchaj. Nie wiem, jakich głupot ci naopowiadał, ale...
- Głupot?! To ja wysłałam list do Konklawe o pomoc! A nie o przybycie, aby zabić jednego z naszych. Do tego po naszej stronie! - wyrywałam się dalej - Puść mnie ty patentowany idioto.
Nie panowałam już nad sobą. Byłam wściekła. To nie Cole'a powinni atakować, tylko Valentine'a.
- Nie jestem patentowanym idiotą - mruknął pod nosem, jednak tak, abym usłyszała. Gniew dalej mi się kotłował w żyłach. Byłam zła na wszystkich tu obecnych.
- Brak patentu nie dowodzi inteligencji - odparowałam - Posłuchaj. Valentine czegoś od niego chce, choć nie wiemy czego. Cole przybył tu, by ratować brata. Ale chciał walczyć z Valentine'em. On jest niewinny! Nic złego nie zrobił! I jeżeli trzeba, będę zeznawać przed Radą z Mieczem Anioła - powiedziałąm, coraz bardziej podnosząc głos. - A wy lepiej byście zrobili, gdybyście zaatakowali prawdziwego wroga, a nie jednego ze swoich.
I właśnie, jak na zawołanie, wyszedł z sąsiedniego pokoju. Uzbrojony. Wraz z kilkoma innymi Nefilim. Zapewne to ci sami, którzy przed laty walczyli razem z nim w Kręgu. 
Jace zesztywniał, ale mnie puścił i wyjąć serafickie ostrze. Ja zaś sięgnęłam po katanę, którą w całym tym zamieszaniu upuściłam. W pomieszczeniu słychać było szmer wypowiadanych imion aniołów, a zaraz potem całe pomieszczenie zabłysło. Zaczęła się walka, ale ja podbiegłam do Cole'a. Narysowałam mu kilka iratze oraz runów na uzupełnienie krwi. To na razie musi starczyć.

<Cole?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz