Od Valentiny do Isaaca CD

-Tak, zgadzam się w zupełności że szacunek się należy. Ale ja nie mam szacunku, do nikogo. Nawet do Hodge'a -chłopak patrzył na mnie jak, na dziwadło. Zmrużyłam oczy, i wyszłam z kuchni nie obrzucając Isaaca, nawet jednym spojrzeniem.
Wyszłam przed, Instytut i co było do mnie nie podobne upadłam bez silnie na kolana. Ukryłam twarz w dłoniach, i zaczęłam płakać. Siedziałam tam, dłuższy czas. W momencie, gdy ja jak ostatnia idiotka wypłakiwałam się klęcząc przed Instytutem, niebo pokryły szare chmury. Krople deszczu, zlewały się z moimi łzami.
Od tak, dawna starałam się zapomnieć o mojej rodzinie. O tym, że chcieli abym była najlepsza, o tym że zawsze brakowało mi ich troski, a jednocześnie o tym jak bardzo cierpiałam gdy ojciec zostawił mnie pod drzwiami, a sam wrócił do domu. Bez radna, usiadłam na schodach i wpatrywałam się jak, ludzie śpieszą się do domów, do rodzin, do znajomych.
Poczułam, dłoń na ramieniu. Nie podniosłam, wzroku. Wiedziałam kogo, zobaczę gdy to zrobię.
-Nie miałaś łatwo co? -zapytał jednocześnie podnosząc mnie, na równe nogi. Wpatrywał się, we mnie oczekując odpowiedzi.
-A co cię to? Możesz pomóc? Nie! -strzepnęłam jego dłoń i ruszyłam w kierunku Instytutu, a potem do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi, chwyciłam moją katanę, i zaczęłam ją czyścić. Jednak, co jakiś czas pojedyncze łzy skapywały na ostrze.
-Daj spokój, Val. Musisz byś silna... i jak zawsze nie dopuszczać do siebie, nikogo z otoczenia -szepnęłam do siebie. Nagle drzwi do mojego, pokoju lekko się otworzyły. Dostrzegłam Isaaca
-Hej, przechodziłem i usłyszałem twój głos. Czy wszystko gra? -wydawał się naprawdę zmartwiony. Prychnęłam, i podeszłam do niego.
-Tak, a teraz wynoś się. Już. -powiedziałam mrużąc oczy i wypychając go z pokoju i zamykając drzwi
Usiadłam, na łóżku i zerknęłam w kierunku drzwi, i burknęłam sama do siebie.
-Idiota.
<Isaac?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz