Od Cole'a do Ariki (CD)

Tak. Znów leże, na łóżku w pokoju o białych ścianach. Jeden z Cichych Braci, powiedział że mam szczęście że żyję. Ale ja nie czułem się, jak ktoś żywy. Czułem się, jak Żywy Trup.
Nagle do pokoju, ktoś wszedł. Usiadłem na łóżku, i posłałem zirytowane spojrzenie w jego stronę.
-Pamiętaj, mam cię na oku -Jace ciągle myśli że, jestem zdrajcą. A proszę. Niech myśli, o jednego wroga więcej. Zaraz wyszedł z pokoju, a jego miejsce zastąpiła Arika.
-Cole! Jak się czujesz? Chciałam wejść, wcześniej ale mi nie pozwalali -zobaczyła właśnie, w jakim jestem stanie. Zamknąłem oczy.
Wyglądałem, jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Miałem potargane włosy, byłem strasznie blady, moje oczy straciły blask, a ja sam ciągle się obwiniam.
-Mogłem coś zrobić. Teraz pewnie, Marcus już nie żyje. -ukryłem twarz w dłoniach.
Arika, podeszła do łóżka i coś przykuło moją uwagę. Na jej szyi, ciągle wisiał medalion który jej dałem. Mimowolnie posłałem jej, szeroki uśmiech.
-Mogłaś go, wywalić -dotknąłem medalionu, a Arika uważnie mnie obserwowała -dlaczego go nie wyrzuciłaś?
-Dostałam go od przyjaciela. Nie mogłam, go wyrzucić -posłała mi uśmiech, i w tej chwili do pokoju wpadł Hodg'e.
Popatrzył chwilę a to na mnie, a to na Arikę. Uzmysłowiłem sobie, że ciągle dotykam medalionu na szyi Ariki. Patrzyłem mu w oczy, aż po prostu się zaśmiałem.
-O co chodzi staruszku? -Arika patrzyła, na mnie jakby widziała mnie po raz pierwszy w życiu.
-Cole, rozmawiałem z Cichymi Braćmi. Możesz, znów trenować. Ale z umiarem ok? -po tym, wyszedł z pokoju zostawiając mnie z Ariką.
Zerknąłem, na zegar wiszący nad innym łóżkiem. Ok, czwarta. Powoli wstałem, i rozwinąłem bandaż otaczający moje ramię. Widziałem, że rana się jeszcze nie zagoiła.
-Arika, możesz podać mi bandaże? W górnej szafce, po lewej -pokiwała głową i po chwili podała mi bandaż.
-Źle to wygląda... może nie powinieneś, jeszcze trenować?
-Jak to nie? Valentine, wie gdzie przebywam. Marcus na pewno mu powiedział. Muszę się śpieszyć, przed pełnią.
Arika, patrzyła na mnie z zdziwioną miną. Miała się odezwać, gdy nie spodziewanie upadła na ziemię, Potknęła się, o dywan i uderzyła by głową o ziemię. Ale oczywiście stałem jej na drodze. Oboje upadliśmy, na ziemię ja cały czas się śmiałem a Arika była trochę zszokowana. Pomiędzy falami śmiechu zdołałem powiedzieć jedno zdanie.
-Cóż wiedziałem, że się przyjaźnimy ale nie wiedziałem że na mnie lecisz -po tych słowach, mina Ariki się zmieniła. Śmiała się razem ze mną.
-Chyba w twoich snach -powiedziała cały czas, się śmiejąc.
Ciągle leżałem, a Arika leżała na mnie. Jednak nie zwracaliśmy na to uwagi. Nie mogliśmy przestać się śmiać. W ty momencie, do pokoju weszła Lzzy.
-Hej Hodge chce... -stanęła przy drzwiach, jednak otworzyła szeroko oczy gdy nas zobaczyła -ups przepraszam. Nie chciałam przeszkadzać.
Arika?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz