Od Aleca CD Magnius

Nie... - wyszeptałem sam do siebie chwytając za łuk. To.... Valentine.... A raczej jego wspólnicy i on.  Spojrza)em na Magnusa który leża) nieprzytomny na podłodze. To czarodziej... Zregeneruje się....a bynajmniej mam nadzieje... Błyskawicznie wyciągnąłem strzałę i strzeli)em.w nogę jednego ze wspólnuków. Było ich za dużo. Broniłem się jak mogłem, co jakiś czas patrząc na nadal leżącego czarownika. Czego oni od niego chcą? Nagle, poczułem że ktoś łapoe mnie od tyłu, nie mineło kilka sekund gdy padłem uśpiont jakimś płynem, nasączonym w szmstce. Ostatnie co zdążyłem zobaczyć to to, jak ciągną czarownika do drzwi

***
Obudziłem się obola)y. Wokó) słychać było kapanie wody i pachniało rdzą. Skrzywiłem się z bólu po czym lekko podniosłem głowę. Naprzeciwko, kilka metrów dalej siedzia) przywiązany tak jak ja, Magnus, nadal nieprzytomny, lecz majaczący coś do siebie. Szybko się dobudziłen i obrzytomniałem. Gdzie ja jestem?? Zaczáłem się rozglądać lecz nie znalaz)em nic charakterystycznego.  Wiedziałem że nie jesteśmy tu sami. Błtskawicznie zabrałem się do tarcia liny o linę, by się uwolnić.
-Alexandrze... - usłyszałem głos. Podniosłem głowę, zdziwiony. Magnus nadal majaczyl. Ale dlaczego moje  imię? I nadal nie wiem skąd je zna.... Przecinanie liny było wręcz niemożliwe, była za gruba.
-Nie to... -przygryzłem wargę w złości, dysząc. W tym.momenvie Magnus się ockną).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz