Od Live - Do Alec'a (CD)



 Przewróciłam oczyma i poszłam za chłopakiem. Bądź, co bądź, lecz był raczej wyższej hierarchii, niż ja i musiałam posłuchać. Podczas, gdy szliśmy, nie odważyłam się nawet na niego spojrzeć. Kiedy doszliśmy do Instytutu pospiesznie zmyłam się mu z drogi i pobiegłam do pokoju. Przez większość nocy walczyłam z bezsennością, bezskutecznie próbując usnąć. Dopiero nad ranem mój umysł przypomniał sobie, że jednak muszę spać. Łącznie przespałam godzinę. Wow, byłam wyspana jak nigdy... [...]
 Z trudem wstałam, szczególnie, że dzisiaj mieliśmy mieć treningi i musiałam wstać o 6:00, aby jakoś wyrobić się na 7:00. Niechętnie podniosłam się tak wygodnego akurat rano, łóżka i zmierzyłam w stronę łazienki. Wzięłam prysznic, ogarnęłam włosy oraz zrobiłam delikatny, codzienny makijaż, następnie próbowałam wybrać coś z szafy. Spojrzałam w stronę okna. Niebo było bezchmurne, słońce już prawie wstało i nad ziemią unosiła się delikatna mgła. Co to oznaczało? Miało być strasznie ciepło. Więc wzięłam coś, w czym dobrze będzie mi się trenować.                                        
Zabrałam też skórzaną kurtkę na wypadek, gdyby było chłodniej, w końcu to ranek. Wyszłam z pokoju i zmierzyłam w stronę jadalni. O dziwo, dużo ludzi już się po niej krzątało, a na samym jej końcu znalazłam jedyne wolne miejsce. Szybko prześlizgnęłam się przez tłum i wzięłam ze stołu jabłko oraz coś do picia, po tym wyszłam z zatłoczonego pomieszczenia gdzieś, gdzie będę miała spokój. Zjadłam moje ''śniadanie'' i poczekałam na ławce obok sali treningowej na resztę osób. Kiedy wszyscy się już zjawili, czekaliśmy tylko na Hodge'a, który miał poprowadzić zajęcia. Zamiast niego przyszedł Alec.
- Hodge'a nie ma, ale jestem ja. Ustawiać się, nie będę więcej przedłużał. - powiedział, po czym każdy wziął swój sztylet.
- Nie, wasz dzisiejszy sprzęt jest tam. - odparł, wskazując na drewniane kijki. Uniosłam prawą brew, ale, jak i reszta wykonaliśmy zadanie. Chłopak wytłumaczył nam wszystko, po czym podzieliliśmy się w pary. Tylko ja zostałam sama, bo yhh, co by tu tłumaczyć, nikt za mną nie przepada przez moją... odmienność... Podszedł do mnie Alec.
- Mam ćwiczyć sama? - zapytałam cicho, przyglądając się uważnie, jak manewruje swoją bronią, a raczej... kijkiem.
- Nie, będziesz ćwiczyć ze mną. - odpowiedział stanowczo. Pokiwałam głową.

Alec?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz