OD Delli do Isaaca (CD)

Spojrzałam na chłopaka z lekkim rozbawieniem. Na kilometr czuć było ten jego psi smród. Stanęłam niby od niechcenia, niedbale, a jednak w każdej chwili byłam gotowa zaatakować. Nieznajomy zbliżał się coraz bardziej. Warknęłam, kiedy stwierdziłam, że jest za blisko.
- Nie podchodź do mnie, psie. – warknęłam, ukazując kły.
Chłopak nie zatrzymał się, jednak nieznacznie zwolnił. Wzrok miał utkwiony w przedmiocie, który trzymałam. Szybko na niego spojrzałam. Nie miałam okazji mu się wcześniej przyjrzeć. Okazało się, że jest to obroża z przyczepioną srebrną plakietką, na której było wygrawerowane pięknym pismem „Isaac”. A więc nasz pies miał imię. Zaśmiałam się.
- Isaac. Mówiłam, abyś nie podchodził. Wy, kundle, jesteście takie nieposłuszne. – zaśmiałam się, bawiąc się obrożą. Wiedziałam, że go to wkurzy. I nie myliłam się. Usłyszałam w odpowiedzi ciche, gardłowe warknięcie.
- Lepiej mi to oddaj – odpowiedział.
- A proszę? – zaczęłam się z nim drażnić. Ten dzień chyba jednak będzie udany.
- Oddaj mi to, jeżeli nie chcesz nabić sobie guza – warknął.
- Ja? – zaśmiałam się – Wybacz, ale brudnego kundla się nie boję. Zwłaszcza takiego udomowionego. Powiedz mi, proszę, od kiedy jest moda na to, że wilkołaki dają się udomowić Przyziemnym? To takie żałosne – zaśmiałam się.
- To nie twoja sprawa. – warknął.
- Jak to nie? Powiedz, jak na ciebie wołali? Miałeś jakieś zabawki? Aportowałeś? – zaśmiałam się.

<Isaac?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz