Od Ariki do Jace'a (CD)

Szliśmy dość długą chwilę w milczeniu. Wydawało się, że nikt nie ma ochoty jej przerywać. Uchyłkiem spojrzałam na Jace'a, ale ten szedł, usilnie patrząc na drogę rozciągającą się przed nim. 
- Jak... Jak zamierzamy się dostać do Los Angeles? - spytałam niepewnie. Nie do końca będąc pewną, czy to aby nie jest głupie pytanie. Jednak muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie byłam na takiej misji. Rodzice nigdy nie chcieli puszczać mnie na coś takiego, bo uważali, że nie jestem gotowa. Zaś tutaj w Instytucie.... nikt nie chciał ze mną współpracować. W sumie... to mnie nie powinno dziwić. Nikt nigdy nie chciał przebywać w moim towarzystwie. 
- Pojedziemy - odpowiedziała Isabelle.
- Macie prawo jazdy? - spytałam lekko zaskoczona, no co Izzy zaśmiałam się tym swoim melodyjnym głosem.
- Nie. 
- A więc jak...
- Znamy jednego Łowcę, który umie jeździć. No i wisi nam przysługę. Zawiezie nas. Ale najpierw musimy iść do metra. Mieszka dość spory kawałek stąd - odpowiedział Alec.
Spojrzałam na nich zaskoczona. Wszystko to wydawało się takie... dziwne. Choć chyba nie mi to oceniać. 
- Dotrzemy tam dość późno, dlatego zatrzymamy się w Instytucie w Los Angeles. Nie powinno być z tym problemu. Z tego, co pamiętam, prowadzą go Blackthorn'owie, także nie powinno być żadnych problemów - dodał dość chłodnym tonem Jace, co lekko mnie zaskoczyło. 
Był zły? Ale... nie... to niemożliwe...
Zgodnie z zapowiedzią rodzeństwa, dotarliśmy do stacji metra po jakiejś godzinie. Było wczesne przedpołudnie, dlatego ruch na stacji był znacznie większy, niż normalnie. Przyziemni spieszyli do swojej pracy, w obawie, że się spóźnią. Czasami im zazdrościłam, że muszą martwić się tylko takimi drobiazgami. Nie obawiali się tego, co może nadejść następnego dnia. O ile ten dzień nadejdzie...
Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się ponurych, ale i po to, aby się lekko rozbudzić. Nieprzespana noc przypominała o sobie.
- Wszystko w porządku? - spytał Jace
- Tak. Nic mi nie jest - odpowiedziałam znużona i jak na złość ziewnęłam.
- Chyba próbujesz mnie okłamać - stwierdził unosząc prawą brew.
- Naprawdę wszystko jest dobrze - uśmiechnęłam się lekko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz