Od Cole'a do Ariki (CD)

Od siódmej rano siedziałem w pokoju, z wzrokiem wlepionym w sufit. Słyszałem tylko swój, własny oddech i bicie mojego serca. Rozmyślałem, a na zewnątrz świat budził się do życia. Leniwe promienie, słońca oświetlały niewielki pokój. Przy ścianach, w rogu ciągle stały nierozpakowane pudła. A ja? Byłem nieczuły na wspaniałe, widoki z okna, na to że kolejny dzień, mojego niesamowitego życia się zaczął. Na to że dane mi jest przeżyć, kolejny dzień. Nagle ktoś, zaczął dobijać się do drzwi.
-Proszę -powiedziałem cicho, jednak to wystarczyło. Jace, wszedł do pokoju rzucając mi krótkie, spojrzenie.
-Hodge, chce aby wszyscy łowcy, stawili się w bibliotece za 10 minut. Chciałem wiedzieć czy... -odrobine się zmieszał. No tak. Od kilku dni, daje im do zrozumienia że wolę pracować sam.
-Będę. A o co dokładniej chodzi? -zapytałem podnosząc się z łóżka. -Znów napaści, na niewinnych Przyziemnych?
-Tak, demony znów atakują. A było tak spokojnie, co nie Carver?
Niemal się uśmiechnąłem. No ale Jace miał rację. Było spokojnie, ciekawe co znów się stało. Zwykle Hodge, prosił tylko najlepszych Łowców. A co jeśli... nie. Arika nie mogła powiedzieć o mojej zdolności teleportacji.
-Idziesz, czy będziesz tak stał? -zapomniałem że ciągle tu stoi.
-Idę. -szybko ominąłem Jace'a i ruszyłem w stronę Biblioteki. Słyszałem tylko, głuchy odgłos wydawany przez, przez moje ciężkie buty.
Wchodząc do wielkiego, pomieszczenia zwróciłem na siebie uwagę wszystkich Łowców. Arika, posunęła się trochę a ja oparłem się o ścianę obok niej. Posłała mi uśmiech, wiec odwzajemniłem gest. Chwile po Jace'sie wszedł Hodge.
-Demony, znów atakują tyle że z ogromną siłą. Potrzebujemy pomocy, każdego z was. -jego wzrok przebiegł po twarzach zebranych, i gdy napotkał moje spojrzenie coś go sparaliżowało. Patrzył, na mnie. Nagle odwróciłem wzrok, nie cierpię gdy ktoś się na mnie gapi.
-Dobiorę was w pary. Każdy pójdzie w innym kierunku, jednak za wrócić na noc. Wiec, Cole jesteś z Ariką. Jace ty jesteś...
Dalszy, ciąg tej ,,rozmowy" mi umknął ponieważ, ja i Arika już wychodziliśmy z sali.
Szliśmy, jakiś czas i dopiero po drzwiami zorientowałem się że, cały czas nieświadomie odprowadzałem ją do pokoju.
-Wiec... jesteśmy partnerami w tej misji. Nie dziwi cię to? -zapytałem.
-Co? Nie, dlaczego miało by mnie to dziwić? -patrzyła na mnie, zaciekawiona.
-Ciągle, dawałem znać Hodge'wi że nie chcę pracować z kimś. -zauważyłem że Arice mina zrzedła więc dodałem -Ale ok. Dla ciebie zrobię wyjątek.
Chciała coś, powiedzieć ale mnie już nie było. Szedłem już korytarzem, a na odchodne rzuciłem przez ramię.
-Do jutra. Partnerko -po chwili zniknąłem za rogiem. A szkoda, bo chętnie zobaczył bym jej minę.
Arika?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz