Od Aleca CD Katherine

Gdy ta poszłq do izby chorych, udałem się do swojego pokoju. Wziąłem stelę i zacząłem czarowac strzały, myślac. Tego wszystkiego bylo za duzo. Nadal nie rozumiakem, dlaczego nie poznalem tego demona.... nigdy nie przemiwbialy sie w ludzu,a w dodatku byky bardzi silne. Nie wiadomo jakie szkodt mogly narobic.... i jeszxze ta dziewczyna która nie chce mnie sie sluchac... i Magnus... ktory ciagle proboje sie dodzwonic... odlozylem strzalem z trzaskiem na szudlade i oparlem si o nia tylem, zakladajac rece na piers. Nagle uslyszalem pukanie do drzwi. Wyprostowalem się a do pokoju weszla Izzy. Odetchnalem. Ta zgrabnym krokiem opadla na lozko naprzeciw mnie.
-Hej braciszku!*- poslala promienny usmiech. Kiwnalem glowa w grymasie.
-Co chciałas?- spytalem prosto z mostu. Izzy zasmiala sie, jak zwykle zreszta. Zawsze byla rozweswlona i lubila sie smiac.
-Chodzi o Katherine - chrzaknela.
Wyprostowalem sue bardziej, poprawiajac rece na piersi.
-Coś nie tak? Jad demona za silny na leki? Trzeba wezwaç Cichych Bracj? Pogorszyło się? Jak coś to ja....-orzerwała mi smiechem.
-Nie braciszku - wyszczerzyla sie. - Chodzi o sprawy prywarne. - orzekrwcila glowe w bok.  Podnioslem brew..-Przyszlas do zkej osoby, ja tylko wiem ze ma na imie Katherine....-Izzy wstala i podeszla do mnie, stajac naorzeciwko i stajac w takiej samej pozie co ja. Pokręciła głowá i poczuchrała mi włosy.
W tym momencie drzwi orworzyly sie ponownie a zza nich wychykila sie Kath.
-O wilku mowa!-wyjrzyknela zadowolona Izzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz