od Hayley do Raphael'a

-Jasne.- odparłam lekko sparaliżowana. Nie wierzyłam w to, co słyszałam, ale nie dałam poznać po sobie zszokowania. Wiedziałam, że w końcu się podniesie, nie było innego wyjścia, ale zrobił to szybciej niż się spodziewałam. Raphael coraz bardziej zaczyna mnie intrygować. W ten sposób udowodnił, że jest silny, pomimo wszystko. Chociaż akurat ta sytuacja, nie powinna go specjalnie osłabiać. Żaden wampir... Eh. Chodzi o to, że wampiry są profesjonalistami jeżeli chodzi o zabawę cudzymi uczuciami, pomimo tego, że nie lubię się w to bawić, to nasz gatunek jest w tym świetny, często pozwalamy ofiarom się w nas zakochać przez co łatwiej się nam na nich żywić. Rzadko wampirom przychodzi się zakochać, a przez to, że czujemy wszystko mocniej miłość jest wyjątkowo... jakby to powiedzieć uciążliwa, Santiago jest tego najlepszym przykładem.
-Albo wiesz co? Sama to posprzątam.- lekko się uśmiechnęłam, prawie niewidocznie. Raphael jednak wyczuł, że obawiam się, że jeśli on będzie miał styczność z jej rzeczami może być z nim nieciekawie. Postanowił więc pokazać mi, że się mylę.
-Nie, zrobimy to razem.- odparł stanowczo
Po jakimś czasie posprzątaliśmy wszystko co należało do Renesme, pokój wyglądał tak jakby nigdy jej tu nie było, nie można było znaleźć już nic, co było jej. Raphael pozbył się na dobre jej rzeczy, o których ja nie miałam pojęcia, bo były gdzieś pochowane po pokoju.
-To już chyba wszystko.- odparłam zagryzając niepewnie wargi i rozglądając się po pokoju. Ręce miałam skrzyżowane na klatce piersiowej. Raphael usiadł wygodnie na łóżku, patrzył gdzieś przed siebie. Był trochę jakby nieobecny, nie wiedziałam, jak się z nim obchodzić. Niby był silny, pokazał mi to, ale jednak bałam się o niego, bo nie wiedziałam, co siedzi w jego głowie. Nie chciałam już wchodzić mu do głowy, wolałabym aby sam mi to powiedział, jednak jeśli będzie trzeba zrobię to. Sama jestem osaczona tym wszystkim wbrew pozorom, uczciwie powiem martwiłam się o niego, co już by się nie działo, czuję się zobowiązana do tego aby w jakiś sposób go chronić, pomimo mojego cholernego zmęczenia, które wcale nie pomagało.
-Tak, a przynajmniej mam taką nadzieję.- wstał i stanął do mnie przodem
-Wiesz pomyślałam, że może chciałbyś zaczerpnąć powietrza, proponuję, jak tylko Słońce schowa się za horyzontem wyjść na miasto, trochę oczyścić myśli, w prawdzie jest jeszcze sporo czasu do tego momentu, ale co ty na to?- zapytałam maskując całe moje zmęczenie, i świadomość tego, że w ten czas muszę schować moje zgryźliwe teksty, sarkazm i całą ironię w kieszeń, bo nie mogę nimi potraktować nimi Raphael'a jak bardzo zwyrodniałabym nie była, nie zrobię mu tego.

( Raphel? Wybacz, że dopiero. :C )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz