Od Sebastiana CD Renesme

MTa dziewczyna zaczeła już mnie naprawdę mocno irytować. Żądziła się i mówiła słowa za które zapewne odciąłbym język. Gdy pojawili#my się w naszym wymiarze wszystko było po staremu. Zrespawnowałem się stojąc przy biórku a dziewczyna kawałek dalej. Rozprostowałem skrzydła by sprawdzić czy są całe, a po chwili je złożyłem.
-No i odzyskales swojje skrxydla i debilizm - przewrocia oczami i przeszla kilka centymetroe przy mnie. Złapa)em się za koeszeń sppdni chcąc wyciągnac sztylet lecz dziewczyna zniknela za drzwiami. Warknąłem sam do siebie przekleństwa. Chwuciłem miecz i przełożyłem przez pas. Gdy wuszedlem z jaskini rozgladajac sie, jej juz mie było. Wiadomo.. Wampiry są szybkie.
***
Szedłem przez las z kamienną miną obsewując z daleka jak dziewczyns spokojnie idzie ścieżką, zamyślona. Gdy znalazłem trochę wi3cej moejsca , rozpostarłem skrzydła majestarycznie po czym z duzą siłą wzbiłem się w powietrze. Leciałem cicho, zbytnio nie poruszając skrzydłami by nie zdradzić swojej obecności. Zleciałem na niższe 'piętro' szybuj@c zardzo blisko drzew. Tak że gdybym wyci@gnąłrękę z pewno#cią pocharatałbym ją w gałeziach. Gdy dziewczyna wysz)a na małą polanę, staneła, rozglądając się. Jej brązowo rude włosy powiewały na lekkim wietrze. Wyglądała na spokojną, zamyśloną.  Zamkneła oczy i odetchneła pełną piersią. W tym momencie zrobiłem obrót i jak orzeł leciałem wprost na plecy dziewczyny. W locie wyciągbąłem miecz i przygotowałem się do ataku. Musiałem się zemścić za takoe traktowanie mnie, a ponadto pokazać z kim ma do czynienia, z kim nie warto zadzierać.  Zanim zdążyłem się zorientować, dziewczyna odwróviła się i z impetem zamachneła swoim sztyletem. Gwałtownie wstrzynałem lot, próbując wzbi' się wyżej, lecz podniesione ręce ze sztylerem były za wysoko. Wbiły się na kilka centynetrów w moje żebro, robiąc pręgę przez połowę brzucha, przevinaj@c koszulkę. Czułem ból? Nie, to raczzej było zdezorientowanie. Następnie złość. Zatoczyłem koło i wylądowałem kawałek dalej od dziewczyny. Ta podbiegła i zaczeliśny walczyć. Mimo to, że miałrm i wiele większą przewagę w uniejętnościach operoeania mieczem, dziewczyba była w tym naprawdę dobra. Godny przeciwnik. Wybiłem brom z jej ręki i korzystając z chwili mocno przygwoździłem do wysokieho strzelostego drzewa, przykładająciecz do szyi, rwczej z przyzwyczajenia. Drugą ręk# zaś wyh#łrm z kieszeni mały sztylet i przyłożyłem do serca. Spojrzakem na dziewczynę, dysząc ciężko.
- Zaszłaś za daleko - powiedzisłem przez zęby, patrząc na nią spod byka, mocniej przyciskając bron do gardła. Nikomu nie pozwalałem nawet na siebie spojrzeć, a ci któży to zrobili, zabiłem. Nazywała mnie debilem, choć mnie to bardziej bawiło. Niż sir tym przejąłem. Odcieła mi skrzydła co było samobójczym posunięciem a dodatkowo była irytująco zarozumiała. Wniosek był jeden. Chcę ją zabić. Chcę?? Ja to zrobię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz