Od Raphaela CD Hayley

-Dobrze, jak chcesz, fajnie że tak myślisz - zagryzłem zęby tak, że odznaczyło się to na mojej szczęse. - Jeśli myślisz że wszystko robię dla seksu, to brawo, proszę, możesz iść - wskazałem na drzwi wiodnące do długiego korytarzu z kilkunastoma drzwiami, na któych końcu znajdowało się wyjście z hotelu. Hayley zdębiała, nie mogac wydusić z siebie ani słowa,
Ominąłem ją, wychodząc z pokoju, delikatnie zamykając drzwi.
Nigdy bym nie pomyślał, że ona może tak sądzić. Nie jestem jakimś popaprańcem, żeby spełniać swoje seksualne marzenia z osobami które tego nie chcą. W sumie wogóle tego nie potrzebuję. Dziwki? Burdel?
Za takie coś mogłem się ostro wkurzyć. Jestem dowódcą, za takie słowa mogłaby zostać zabita. Niech się cieszy że uszła z życiem.
Szczerze? Sam czułem się wykorzystany. Manipulatorka.
Najpierw kłóci z drugą połówką, któa później umiera, a ta, próbujeusilnie pocieszyć. A tak naprawdę co? Zdobyć zaufanie by się zbliżyć. Od co. Nie wiem jaki sens ta dziewczyna widzi w tym wszystkim, ale nie będę sięnad tym rozwodził, bo nie muszę i nawet nie chcę. Jestem po prostu zły. Ale bynajmniej teraz wiem, i mam nauczkę by nie ufać takim wampirzycom. Renesme była inna.
Gdy pierwsza wyszła z hotelu, nakazałem natychmiastowe wysprzątanie pokoju, i zmienienie pościeli, a sam, noc spędziłem w biurze.
*** kilka dni później***

Obudził mnie alarm, jaki wzniósł Thomas na cały hotel. Dopiero się ściemniało, a słońce było jeszcze na horyzoncie, na szczęście nie brakowało mu dużo do całkowitego zachodu i pogrązenia DuMortu i okolic w ciemnościach. W końcu krzyk i alarmowanie stały się głośniejszce, a już po kilku sekundach wampir stał przedemną, zdyszany, nie mogac nic powiedzieć. Wysapywał tylko pojedyńcze niezrozumiałe słowa. Udało mi się wyłapać pojedyńcze frazy, ale ten bełkot niewiele mi mówił. Chwyiłem chłopaka za ramiona i kilka razy potrząsnąłem, by się skupił.
- Mówi wyraźnie, uspokój się! - podniosłem głos.
- Ja...wilk...wilkołak - tyle zdołałem zrozumieć. Puściłem przyjaciela z dośc dużą siłą przez co przewrócil się, jednak nie zwróciłem na to większej uwagi,
Wybiegłem z pokoju, próbując sam wbadać co się dzieje, jednak nikogo nie było. Totalka cisza, jak makiem zasiał. Już chciałem wracać, uznać to za fałszywy alarm i kolejne przewidzenia chłopaka gdy usłyszałem krzyk sprzed hotelu. Momentalnie znalazłem się przy wyjściu. Zgraja wampirów gromadząca się w wielkie koło, wokół czegoś, czego nie byłem w stanie ujrzeć, nawet nie zauważyła, że tu jestem. Odchrząknąłem głeboko, i kazałem się rozsunąć, jednocześnie pytając co się stało.
Na ziemii, krwawiąc leżała jedna z młodych wampirzy, z wielką infekcią na udzie. Suknię miała rozerwaną, poplamioną od krwi, a kawałki materiału przykleiły się do paskudnej rany. Przeklnąłem w myślach. Cholerne wilkołaki. Kiedyś trzeba będzie je doszczętnie wybić, już za daleko się psuwają. Już fakt że istnieją, że żyją tu, w pobliżu nas, jest odrażający. A czyny jakich się dopuszczają są karygodne. Kątem oka ujrzałem parę świecących, młodych ślepi na skraju lasu. Wiedziałem że to sprawca ugryzienia. Bez dwóch zdań. Prawdopodobnie samotny wilk, wygnaniec, ale nie odpuszcze mu tego. Krzyknąłem donośnie, rozkazując złapać sprawcę. Żywego. Niech odpłaci za swoją rasę.
Ja się już z nim policzę.
W trakcie łapanki, kobietę przeniesion do najbradziej sterylnego pokoju w hotelu, i starano jak zwykły człowiek, przemywać rany. Podobno to trochę pomagało, chociaż sam patrzyłem na to sceptycznie.
- Przywódco! - usłyszałem nagle w środku gwar i zamieszania wokół dziewczyny. Nagle zrobiło się cicho. Podszedłem bliżej, gdy okazało się że dźwiek ten wydała ukąszona dziewczyna.
- Ten wilk nie chciał, to moja wina.... - wysapała. Uśmiechnąłme  się półgębkiem na myśl o głupiutkiej wampirzycy.
- Nic nie jest przypadkowe, a wilkołak który to zrobił poniesie karę - mój głos był srogi, taki, jaki powinien posiadać przywódca. W międzyczasie doszła do mnie wiadomość że wilk został uwięziony w lochach. Pochwaliłem Thomasa za jego oddział, choć on nie brał w tym udziału - dla zasady, w głebi duszy już widziałem te tortury kundla. Ostrzegano mnie, że mogę zostać ugryziony, oraz to, że łapanie go nie było dobrym pomysłem, bo jest tylko zagrożeniem dla nas, dla całego hotelu. Natychmiast kazałem wszystkim się zamknąć.
Im odbija, doszczętnie! Będą bronić kundla!
~~
Gdy wszedłęm do lochów byłem zly bardzo zły. Wgapiając się prosto w oczy wilka wkroczyłem do lochu w którym się znajdował.
http://66.media.tumblr.com/ec9396d17b0aba88afcbf962434ad7ac/tumblr_o1b4q2XIkV1s1lvwyo4_r1_250.gif
Co te kundle sobie wyobrażają? I nie chodzi mi tu o jednego osobnika. Całe zgraje. Uważają się za lepsze, silniejsze. Uważają się za wspaniałe stworzenie, a zmiennokształtność za dar, i wyjątkową moc. Właśnie. Moc. Jaką? Ja wolałbym się zabić, niż być kundlem. Co to za wyróżnienie, zmieniać się w pchlarza i wyć do księzya jak jakiś chory psychicznie idota?. Debilizm.
My jesteśmy rasą królewską. Pożywiamy się krwią, prosto z żyły, a nie padliną. Umiemy się zachować, mieszkamy w normalnych warunkach, jak nasi gorsi podrabiańcy - ludzie. A psy? W budach. W norach, Jaskiniach. Jak nierozwinięte przygłupy. Moja złośc sięgała zeniitu, gdy jeszcze sam się napędzałem i nienawiścą do tych cuchnących stworzeń. Nie interesowało mnie już to, jakie konsekwencje mogą powstać wskutek ugryzienia, czy wypuszczenia kreatury na wolność, do hotelu. Interesowała mnie zemsta. Na całym gatunku.
W jednej chwili pies przemienił się wbrudną, prawie nagą kobietę, która zaczeła śmiać się jak psychopatka. Nie zwróciłem na to uwagi, Podszedłem do szafki, na której leżało multum sztyletów. Zza swoich pleców słyszałem tylko bełkot. Może i bym coś ztego zrozumiał, ale psów się nie słucha, ani z psami się nie gada. Przejechałem palecm po kilku sztyletach, aż w końcu zatrzymałem się na jednym - średniej wielkości, wykonanym ze srebra, dwustronnnym, naostrzonym jak brzytwa cackiem. W sumie dopiero teraz zorientowałem się, że przemiana, jakiej dokonał kundel była bezsensowna, gdyż pod postacią człowieka nie jest groźna. Tylko dlaczego nie została w wilczej postaci? Zastanawiało mnie to. No nic, moze po prostu jest głupia.
Podszedłem do dziewczyny, przewracając ją na ziemię, jednym ruchem ręki. Przejechałem sztyletem po jej ramieniu, aż ta wydała z siebie pisk bólu. Satysfakcionowało mnie to. Nie mineła chwila, gdy poczułem strzał bólu w głowie. W tym momencie też usłyszałem głos już mi znany. Głębsze skupienie pozwoliło określić mi, że rozmawia z Thomasem, a znajdują się w pokoju ugryzionej. Hayley.

KUPA TROCHEXDDDDDDDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz