od Hayley CD Alec'a

 Ostanie nie miałam humoru na schadzki po jakiś większych klubach, gdzie odbywają się ogromne potańcówki, niby lepiej byłoby się pożywić, ale jeśli jestem głodna to wcale nie muszę się z tym maskować, chcę się pożywić? To się pożywię, nie ma nikogo kogo mogę się obawiać w tej kwestii, czy też jakiejkolwiek innej. Lokal był stosunkową małą knajpą z kilkoma wydzielonymi miejscami do siedzenia, barem i stołem do bilardu. Wystrój był prosty jakoś szczególnie nie przyciągający, wszędzie drewniana boazeria. Prawdopodobnie nigdy więcej bym tutaj nie przyszła, gdyby nie fakt, że był to jedyny lokal osunięty od większych gromad drących się i pianych ludzi, których dziś byłabym w stanie wszystkich powybijać. Byłam naprawdę wściekła, że nie wiele wystarczyło aby urwała komuś łeb.
Powoli sączyłam drinka, niemo patrząc się na giboczącą się jedną parę na niewielkim parkiecie, a następnie na inną grupkę pianych nastolatków, nieskąpiących w alkoholu. Z czasem zaczęłam żałować, że wybrałam tak nudne miejsce. Postanowiłam, że jeżeli nic ciekawego się za chwilę nie stanie, nadzieję śliniącego się na mój widok osiłka, siedzącego w drugim końcu sali na kij od bilarda.Oparłam się łokciami o blat i obserwowałam cały lokal odliczając;
-Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery...- 
-Co pani robi?- zapytał barman stojący z drugiej strony lady i przecierający szklankę
-Cii...- przytknęłam palec do ust- Odliczam ostatnie chwilę życia pewnego człowieka, proszę nie przeszkadzać, bo pana czas będę liczyć, jako następnego.- odparłam całkowicie poważnie. Barman wzruszył tylko ramionami i wrócił do swoich zajęć, a ja do swoich.
-Trzy, dwa...- odliczanie do czynności związanej z czystą przyjemnością zabicia jakiegoś napuszonego goryla znów zostało przerwane, ale tym razem nie przez wścibskiego barmana. Przez mój wyostrzony słuch usłyszałam skomlenie kundla, a tak naprawdę wycie. Oznaczało to nie mniej, jednak że gdzieś niedaleko zbiera się wataha, która nie oszukujmy się nie przepada za wampirami, a w szczególności za mną, patrząc co kiedyś tu im wyczyniłam. Podsumowując mam przesrane i spokojnie poradziłabym sobie z tą całą zakichaną psiarnią, gdyby nie fakt, że jest pełnia, co oznacza: silniejsze wilkołaki, słabsze wampiry.
-"Zachciało mi się odpoczynku od zapijaczonych ludzi"-pomyślałam wychodząc szybkim krokiem z lokalu
Wilkołaki w takim miejscu z łatwością mnie wyczują, ja ich zresztą też, ale zapach mokrego kundla to ostatni, który chce dziś poczuć. Kiedy przekroczyłam próg knajpy od razu poczułam uderzenie chłodnego powietrza, które zaczęło plątać kosmyki moich włosów. 
-"Mogłam się chociaż pożywić na tych ludziach w tej knajpie i tak prowadzili bezsensowny żywot, tak chociaż nosili by tytuł mojego jedzenia"- pomyślałam, żałując, że nie skorzystałam z możliwości pożywienia się, a przy okazji zwiększenia moich szans przy spotkaniu psiaczków.
 Przemierzałam wąskie uliczki z nadzieją, że oddalam się od watahy wilkołaków, które już miałam pewność, że szukają mnie. Nawet jeśli wilkołaki mają tutaj pakt pokoju z wampirami, to ja się w niego nie wliczam, przez to jak w poprzednich latach zmniejszyłam ich liczebność. Chociaż było zabawnie. Zemsta zawsze jest dobra, a w szczególności ta najokrutniejsza.
 Idąc zaczęłam analizować beznadziejność mojej obecnej sytuacji, która faktycznie okazała się jedną wielką sumą nieszczęść. 
-Chyba gorszego pecha mieć nie mogłam- westchnęłam cicho pod nosem, po czym za chwilę poczułam przeszywający, dosłownie przeszywający ból tuż nad sercem. Zostałam przebita strzałą, która uniemożliwiała mi ruch przytwierdzając do chłodnej ściany, w którą zresztą też się wbiła.
Znalezione obrazy dla zapytania alec shadowhunters gif-Co do cholery- syknęłam z bólu mierząc strzałę wzrokiem, a następnie zaczęłam poszukiwać jej właściciela.
-Mówiłaś coś o pechu- usłyszałam drwiący ton
-Świetnie, nie masz co robić? Więc postanowiłeś się zabawić w Robin Hood'a? - zaczęłam wyciągać z mojego ciała strzałę z grymasem, będącym skutkiem bólu towarzyszącego mi podczas wykonywania tamtej czynności.
Kiedy wyciągnęłam już to cholerstwo ze swojego ciała, rzuciłam je na bruk.
-Wiesz prawie przebiłeś mi serce- zaśmiał się z ironią obserwując łowcę. Chyba jeszcze nie wiedziałam, co właśnie dzieje się z moim organizmem. Bacznie przyglądałam się mężczyźnie, który stał niewzruszony. Nie byłam w stanie dokładnie określić jego wyglądu, było zbyt ciemno, a w pewnym momencie miałam wrażenie, jakby widziany przeze mnie obraz zaczął się rozmazywać, później przekonałam się, że to nie jest wyobrażenie, a fakt. Czułam, jak miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą gościła strzała płonie żywym ogniem, dostałam zawrotów głowy, miałam wrażenie, że to jakiś koszmar.
-Trucizna. Sprytne.- odparłam resztkami sił
-Nie jest to tojad, na twoje szczęście, ale zadaję jeszcze ciekawsze cierpienia.- nie widziałam jego twarzy, ale mogłabym przysiąc, że właśnie się uśmiecha.
-Tylko po co? Przecież wy "kolekcjonujecie" demony, a nie atrakcyjne wampirzyce- zaśmiałam się pomimo bólu ogarniającego moją głowę
-Mamy w tym mały interes, aby nie doprowadzić do złamania paktu między wampirami, a wilkołakami, a pomimo faktu, że on cię nie zobowiązuję, to gdybyś miała nawet umrzeć wybiłabyś całą populację tej rasy,- czułam, że za mną stoi pomimo całej tej dezorientacji przez ból, czułam jego obecność.
 Nie miałam już sił na żadny opryskliwy komentarz, padłam na kolana, bezsilna i nie pewna tego, co ze mną będzie. 

(CHUJOWE XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz