Od Kastiela - Do Ariki

 Mrok zaczął ogarniać moją sypialnię. Po zgaszeniu światła wydawała się być inna, niż zazwyczaj ją widywałem. Bezbronna, przyjazna, przewidywalna. No bo co mogłoby się stać w niezwykle jasnej, spokojnej sypialni, w której nikt nie mógłby dobrze się skryć, bez wcześniejszego odkrycia? 
 Inną rzeczą jest ciemność i jednocześnie mrok, który wypełnia ją całą. Nie widzisz nawet własnej dłoni, a co dopiero mordercę, który w każdej chwili może cię zaatakować, gdy ty, niczego nie świadomy pójdziesz spać? 
 Powoli zaczynałem mieć dość siedzenia w bezruchu, z usilną chęcią zobaczenia w tej ciemności czegokolwiek. Wstać... Czy nie wstać? Oto jest pytanie. 
 Cały Instytut był już dawno uśpiony, a wychodzenie ze swoich pokoi nocą, było surowo zabronione, chyba, że w nagłych wypadkach. A takowego w obecnej chwili nie było.
 Długo zajęło mi rozmyślanie, co mógłbym zrobić, jednak najbardziej sensowną opcją było udanie się do biblioteki.
 Do świtu pozostało jeszcze kilka godzin, lecz ja nie miałem zamiaru iść tam dla książek. Po prostu dla zabicia nudy. Biblioteka mieściła się praktycznie najdalej od wszystkich pokoi i miejsc, gdzie mógłbym zostać przez kogoś przyłapany, więc wydawało mi się to najrozsądniejszym wyjściem z mojej obecnej sytuacji. 
 Ubrałem jakieś świeże ciuchy, i cicho niczym ninja wymknąłem się ze swojego pokoju, szczelnie zamykając go na klucz. Do kieszeni bluzy z kapturem włożyłem klucze, a później ręce, nadal starając się iść jak najciszej.
- ''Boże, ten korytarz chyba nie ma końca...'' - jęknąłem w myślach, niecierpliwiąc się. Zawsze wydawało mi się, że Instytut jest mały, teraz jednak to wszystko wydawało się tak... duże, kręte i zupełnie bez wyjścia. 
 Po jakimś czasie wydostałem się z korytarza prowadzącego do pokoi, później szybko przemknąłem się przez Salę Główną, i wszedłem w kolejny korytarz - na jego końcu znajdowała się biblioteka, a wcześniej jadalnia i kuchnia. 
 Powoli i cicho otworzyłem wielkie ''wrota'' do raju książek. Na każdej najmniejszej półce była książka, nigdzie nie zostawiono nawet skrawka wolnego miejsca. Przez wielkie okna znajdujące się na drugim jej końcu wpadało światło rzucane przez księżyc w pełni, który był całkowicie widoczny z mojej obecnej pozycji. Jak najciszej się dało zszedłem po kilku drewnianych stopniach i odwróciłem się, oraz przez pewien czas szedłem tyłem, wszystko dokładnie oglądając, dopóki na coś nie wpadłem. 
 Dosyć mocno przywaliłem plecami w półkę z książkami. Kilka z nich wysypało się na ziemię. Przeklnąłem pod nosem kilka razy i szybko włożyłem je z powrotem na półkę. Nagle usłyszałem czyjeś prawie niesłyszalne kroki.
- Kim jesteś? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i przed sobą ujrzałem długowłosą, o połowę niższą ode mnie dziewczynę. Podszedłem do niej, zdejmując kaptur.
- Kastiel. - odparłem, z szyderczym uśmieszkiem na twarzy. Założyłem ręce na piersi i zacząłem dokładnie ją oglądać.
- Mhm. Ten nowy... Głośniej się nie dało, co? - rzuciła ironicznie, z dość poważną miną na twarzy. Wzruszyłem ramionami, opierając się o ścianę. 
 Ani ja, ani dziewczyna, nie odezwaliśmy się. Przez chwilę panowała przenikliwa cisza, dopóki nieznajoma nie odwróciła się, chcąc wyjść. Zareagowałem momentalnie, używając zwiększonej szybkości. Zagrodziłem jej wyjście, opierając się o drzwi.
- Nie skończyliśmy rozmowy. - przypomniałem z ironią w głosie. Kiedy ta przewróciła oczyma, na mojej twarzy pojawił się sarkastyczny uśmiech. - Wciąż mi się nie przedstawiłaś. - dodałem, unosząc prawą brew.

Arika?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz