Od Ariki do Cole'a (CD)

Patrzyłam na chłopaka oszołomiona. Nie umiałam z siebie wykrztusić nawet słowa. Ale... nawet jeśli by mi się udało, to co miałam powiedzieć? Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nie sądziłam, że kiedykolwiek coś takiego usłyszę.
Czułam, jak fala emocji zalewa mnie jednocześnie, miażdży w swoich objęciach. Większości z nich nie umiałam rozpoznać. Była radość, strach, zaskoczenie. Tak wiele. Spojrzałam w jego intensywnie zielone, niczym szmaragdy, oczy. I już miałam odpowiedzieć, kiedy usłyszeliśmy jakiś hałas zza rogiem. Oboje od razu spojrzeliśmy w tamtym kierunku. W oddali było widać mrok zaułka, raczej rzadko odwiedzanego, sądząc po jego stanie. A jednak mrok ten przeszywały złociste oczy. Wydawało się, że świecą. Szybko wstałam i sięgnęłam zza plecy, aby sięgnąć katanę. I dopiero, kiedy napotkałam tylko pustkę, przypomniałam sobie, że wybiegłam z Instytutu bez żadnej broni. Wręcz cudownie. Spojrzałam na Cole'a. Próbował się podnieść z ziemi, lecz przez ranę nie szło mu najlepiej. Odwróciłam się więc w stronę przeciwnika, przybierając pozycję obronną. Jak trzeba będzie, będę walczyć wręcz. To też jakiś sposób obrony, prawda?
Gdy owa postać wynurzyła się z cienia, okazało się, że to wilkołak. A nawet nie jeden, a trzy.
Ten wieczór nie zapowiadał się ciekawie...

<Cole?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz