Kiedy nie słyszałam już głosu Raphael'a za drzwiami, postanowiłam, jak najszybciej opuścić ten przeklęty budynek. Nadal czułam palący ból, moja prawa ręka kurczowo trzymała się szyi. Byłam osłabiona, ale i tak w lepszej sytuacji dzięki krwi Raphael'a, ale i tak nie czuję się mu wdzięczna. Nie podoba mi się sposób w jaki mnie traktuję, choć sama sobie na to zapracowałam...
Kiedy wyszłam na korytarz, okazało się, że się myliłam, Raphael stał jeszcze w towarzystwie wampira pod moimi drzwiami, ale kiedy mnie zobaczył od razu go odesłał.
-Dokąd idziesz?- zmierzył mnie wzrokiem, zatrzymując na chwilę wzrok na mojej ręce, która zakrywała ugryzienie.
-Jak najdalej stąd.- warknęłam, kierując się do wyjścia, on szybkim ruchem chwycił mnie za lewą, słabszą mi rękę.
-O co ci chodzi w tym momencie?- spiorunowałam go wzrokiem- Kazałeś mi się stąd wynosić!- spojrzałam mu w oczy
-Ale Hayley! Nie pozwolę ci na pójście na pewną śmierć!-on też nie był mniej wściekły, dla nas obojga to było już zdecydowanie za dużo.- Coraz więcej wilkołaków kręci się w okolicach hotelu.- powiedział spokojniej
-Nie będziesz mi rozkazywał, już ci kiedyś powiedziałam.- syknęłam
-A więc o to ci chodzi? Nie możesz się pogodzić z tym, że w twoim życiu pojawił się ktoś, kto powstrzymuję cię od popełnienia błędu, kto czasami rozkaże ci zrobienie czegoś, ale w dobrej wierze? Nie możesz znieść tego, że ktoś ma na ciebie jakiś wpływ? Ograniczam cię?! To o to ci chodzi, o to toczy się ta cała gra?!- wykrzyczał nie spuszczając mnie z oczu.
-Nie! Wcale mi to nie przeszkadza, wręcz dziwi mnie to, że jest jeszcze ktoś, kto jest w stanie w taki sposób mnie traktować! Fakt, to czasami irytujące, ale nie widzę w tym niczego złego!- oddychałam szybciej, nie powinnam, nie powinnam na wzgląd na ugryzienie, osłabienie mojego organizmu, nie powinnam się denerwować.
-Więc o co ci chodzi?!- wrzasnął i wzruszył ramionami. Wiedziałam, co wtedy należałoby powiedzieć, ale wiedziałam, że nie mogę tego powiedzieć.
-Nie mam ochoty rozmawiać.- burknęłam pod nosem, wbijając wzrok w jeden punkt.
-Nie obchodzi mnie to. Zostajesz w hotelu, wracaj do pokoju, później przyjdę. Musimy porozmawiać.- odpowiedział spokojnie, ale jednocześnie niezwykle stanowczo. Zadbał o to abym nie miała żadnej możliwości na opuszczenie hotelu. Raphael zniknął w towarzystwie jakiegoś wampira, pewnie przyniósł kolejne informacje na temat zaistniałej sytuacji.
(U mnie słabe opo, ale musmiy to powoli rozkręcić ;) Tylko obecnie jak widzisz wyżej, nie miałam pomysłu /; )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz