od Hayley do Raphael'a

 Po kilku moich delikatnych uderzeniach po długim korytarzy rozeszło się głośne pukanie do drzwi. Zstąpiłam z nogi na nogę, czekając na dźwięk naciskającej się klamki, a następnie otwarcie "wrót", jednak nic. Powtórzyłam czynność, jednak tym razem pukałam z większym impetem oraz rozgłosem nadając większą wyrazistość mojej obecności.
-Dobra, Raphaelu Santiago. Liczę do trzech i wyważam drzwi.- odparłam obojętnie ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
-Raz. Dwa.- już kiedy moje usta miały wypowiedzieć to magiczne słowo po którym wyważyłabym drzwi, one delikatnie się uchyliły. - Świetnie.- powiedziałam pod nosem, po czym wparowałam do środka, zamykając za sobą drzwi. 
-Ciebie też miło widzieć Raphaelu.- odparłam z nutą sarkazmu, krzyżując ręce na klatce piersiowej i spoglądając na wampira, zastanawiając się jednocześnie, co go trapi. Zmrużyłam oczy i siadłam obok niego. Wpatrywał się w jeden punkt przed sobą.
-Stało się coś?- wymamrotałam, patrząc na Raphael'a. Widziałam, że coś jest nie tak, tego nie było trudno nie zauważyć, jednak nie znałam powodu. 
-Nie żyje.- odpowiedział cicho
-Kto?- zmarszczyłam brwi, patrząc przenikliwiej na Raphaela
-Renesme... Renesme nie żyje.- stwierdził, jednak tak jakby sam jeszcze w to nie wierzył
 Nie lubiłam jej, ale co by się nie działo, Raphael ją kochał, więc nie będę skakać z radości, chociaż w sumie wcale nie mam takiego zamiaru. Żyje- Raphael załamany, umiera- to samo. Dobra, czas zacisnąć zęby i jakoś mu pomóc, pomimo tego, że moim zdaniem nie ma po kim płakać... ale to moim zdaniem, ja w sumie się w niej nie zakochałam także no... Powstrzymam już się nawet od opryskliwych i złośliwych morałów przesączonych ironią, postaram się go jakoś podnieś aby normalnie funkcjonował, to przecież przywódca, i poniekąd, co ważniejsze ktoś kogo traktuję, jak przyjaciela.
-Tak mi przykro.- spoważniałam i delikatnie przejechałam dłonią po silnych ramionach Santiago. Był spięty.
-Nie będę prawić ci żadnych kazań, bo nie chcę bardziej się pogrążał w tym bólu, więc proponuję pogrążyć się w alkoholu.- w ułamek sekundy odnalazłam najlepszy alkohol i nalałam nam go do szklanek. Podsunęłam szklankę do Raphael'a, on bez słowa sprzeciwu ją chwycił i umoczył usta. Umoczył tak, że znów musiałam mu ją zapełniać, a to jednak mocny trunek, ale w takich chwilach alkohol się często najlepszym rozwiązaniem. 
-Chcesz o tym porozmawiać?- zapytałam patrząc na pijącego Raphael'a. Usiadłam obok niego, oczekując na odpowiedź. 

(Raphael?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz