od Hayley do Raphael'a

Byłam bledsza niż zwykle, miałam okropne zawroty głowy, a ból w klatce piersiowej był tak ogromny, że aż pozbawiał mnie oddechu, ponadto byłam cała we krwi, cudzej i własnej.
 Najlepsze było to, że nie miałam żadnego pojęcia, o tym co się w ogóle stało.
-Wybacz nie chciałam ci przeszkadzać- wydusiłam z siebie pomimo ogromnego wycieńczenia- ale coś jest ze mną nie tak...- zaczęłam biegać wzrokiem, wszystko wokół mnie jeszcze bardziej się zakręciło, moje powieki opadły pomimo mojej woli, straciłam równowagę, moje nogi były, jak z waty, poczułam, jak ktoś obejmuję mnie w talii. Straciłam przytomność.
***
Otworzyłam oczy, szybko podniosłam się z pozycji leżącej do siedzącej, biorąc głęboki oddech, jakbym dopiero wynurzyła się z jakiejś głębiny oceanu. Miałam przeszywające dreszcze, było mi okropnie zimno, co się ze mną dzieje? Przecież jestem wampirem, takie rzeczy nie spotykają wampirów.
Czułam zapach Raphael'a, byłam w jego sypialni, kiedy rozejrzałam się po pokoju zauważyłam, że siedział obok łóżka.
-Raphael wybacz...-pierwszy raz od tak dawna użyłam tego tonu do rozmowy- Wiem, że nie powinnam do ciebie przychodzić, ale musisz, o czymś wiedzieć.-podniosłam na niego wzrok, on spojrzał na mnie wymownie, czekając na dalszą część wypowiedzi. Moje zmysły były zachwiane, ale z łatwością dostrzegłam dwóch goryli stojących przy drzwiach.- Ale bez nich, wiem, że nie masz przed nimi tajemnic, ale na tą chwilę, chcę powiadomić tylko ciebie.- spojrzałam mu w oczy, które jakby złagodniały, zauważył, że to nie przelewki. Jednym ruchem odesłał dwóch kolegów i usiadł wygodniej.- Posłuchaj... Chwile po tym, kiedy wyszedłeś poszłam trochę otłuc się na moich sprzętach treningowych, a później? Obudziłam się na posadzce, byłam cała we krwi, w cudzej krwi, osłabiona. A wokół mnie...- ściszyłam głos, opuściłam wzrok, po czym znowu wymierzyłam go w Raphael'a- A wokół mnie pełno ciał, rozszarpanych ciał.- Raphael aż wstał.
-I nie masz pojęcia, co do cholery się stało?- krzyknął z wyrzutem, chodząc panicznie w tą i w drugą stronę, przerzedzając włosy.
-Nie krzycz na mnie, pamiętam tylko, jak uderzałam w worek treningowy i nagle opadłam z sił, a później to...- chwilę się zastanowiłam- Chwila!- spiorunowałam go wzrokiem, a on przerwał swój cykliczny chód- Chyba nie podejrzewasz, że to ja stoję za tą rzezią?- kiwałam przecząco głową
-Sam już nie wiem.- spojrzał na mnie, krzyżując ręce na klatce- Nie dawno głosiłaś monologi o tym, z jaką łatwością możesz łamać moje zasady, że jestem słaby, nie dawno pokazałaś, co potrafisz, jeżeli chodzi o rzeź, w dodatku zabiłaś własną matkę...- przerwałam mu
-A ty zabiłeś ojca- przypomniałam mu z wyrzutem marszcząc brwi, Raphael wziął głęboki oddech, zmienił kurs, zszedł ze mnie jako głównej podejrzanej.Ponownie usiadł obok. (gif 2)
Przecież gdybym to była ja nie byłabym tak głupia aby podawać mu się na złotej tacy.
-A co z krwią na twoim ciele, nie masz na sobie tylko cudzej krwi, jest i twoja?
-Właśnie, nie jest ze mną dobrze. Tu możesz zatańczyć taniec zwycięstwa, ale nie poważnie... Wymiotowałam własną krwią, ponadto czułam, jak moja krew gotuję się w moich żyłach, jestem mściwa, ale za tym nawet nie odważył by stanąć sam diabeł- na mojej twarzy pojawił się grymas- W dodatku mam dreszcze, gorączkę, zawroty głowy, ogromny ból w klatce piersiowej i czasami ataki duszności. To byłoby normalne, gdybym była człowiekiem... człowiekiem w ostatnich chwilach życia z masą nowotworów i innych bzdetów, ale ja jestem wampirem, tysiąc letnim wampirem.- zaczęłam biegać wzrokiem. Nigdy się tak nie czułam, byłam zdezorientowana, wszystkie te objawy coraz bardziej się nasilały oraz pojawiały się nowe, gorsze.
-Podejrzewasz coś? Kogoś?- dziwnie na mnie spojrzał, ja przygryzłam wargę.
-Moim zdaniem, to może być klątwa. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to była sprawka mojej matki...- zemdliło mnie na myśl, co matka by dla mnie zgotowała.
-Twojej matki? Przecież ją zabiłaś, poza tym, co ona może mieć związanego z magią?- zmarszczył brwi.
-Masz rację, zapomniałam wspomnieć, że jest pierwszą czarownicą, matka może mieć dość moich występków i za wszelką cenę zechce je ukrócić.
-To świetnie, ona rozprawi się z tobą zamiast mnie. Raphael ma rączki czyste, już lubię twoją mamuśkę.- zaśmiałam się na jego słowa, a on zmierzył mnie pytającym wzrokiem.
-Jeżeli to ona, to nie będziesz musiał martwić się już niczym.
-Nie rozumiem.- wzruszył ramionami
-Zabiję cię, zabiję nas wszystkich, zniszczy całą naszą rasę.- odpowiedziałam to bez ukazywania żadnych emocji, byłam niewzruszona, co zdziwiło Raphael'a.
-Dobra, więc lepiej żeby to nie była twoja matka.-zaśmiał się, atmosfera zaczęła trochę się zmieniać, na tą pozytywną.- Tam jest łazienka- wskazał ręką na drzwi- weź prysznic- uśmiechnął się, pierwszy raz zobaczyłam ten uśmiech, poczułam się co najmniej dziwnie, sama chciałam się uśmiechnąć, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się, pomimo tego, że sam pierwszy się uśmiechnął, to i tak mój uśmiech mógłby uważać za niestosowny.
-Masz rację pobrudzę ci pościel- spojrzałam na zakrwawione ręce.
-Nie...-pokiwał przecząco głową
-Ludzka krew na moim ciele rozprasza cię? Wybacz nie pomyślałam o tym...
-Nie, po prostu to da ci trochę orzeźwienia, ponadto przyjemniej ci chyba będzie być czystą niż całą we krwi i zalaną potami, gorączka robi swoje, każe przynieść jakiś zimny okład.- wstał kierując się do drzwi.
-Nie poważnie, nie trzeba. Może na gorączkę nie umrę- zaśmiałam się- Chociaż takiej śmierci nawet nie rozważałam, on nic nie odpowiedział tylko zaśmiał się cicho pod nosem.
 Chciałam poprosić o ubranie na przebranie, ale było już trochę za późno. Usłyszałam trzask zamykających się drzwi, zamykanie drzwi przez Raphael'a nie było takim faktycznym trzaśnięciem drzwiami, zamknął je normalnie, ale miałam tak okropnie wyostrzony słuch, że aż zapiszczało mi w uszach.
 Wzięłam głęboki wdech, powoli opuściłam nogi na podłogę, była zimna, co nie dawało mi w tym przypadku uczucia przyjemności. Normalnie to bym nawet nie zwróciła na to uwagi.
-Co mi do cholery jest?- burknęłam do siebie pod nosem. Kierując się do drzwi od łazienki musiałam znajdować coś, o co mogłabym się oprzeć, bo o własnych siłach nie zdołałabym tam dojść.
 W końcu znalazłam się w łazience. Zrzuciłam z siebie zakrwawione ubrania i wskoczyłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam zimną wodę, pomimo tego, że i tak  było mi chłodno i miałam dreszcze, to stwierdziłam, że zimny prysznic trochę mnie rozbudzi, a może nagle zapomniałam o tym wszystkim i i zrobiłam to z przyzwyczajenia?
 Kiedy napad duszności przypomniał mi o moim stanie, zakręciłam wodę i chwyciłam za ręcznik po czym się nim otuliłam. Kiedy wycierałam moje włosy ręcznikiem ujrzałam napis na ścianie, był napisany krwią: "Zapamiętaj ten oddech, bo to twój ostatni". Jeszcze przez sekundę nie rozumiałam, o co chodzi, ale po chwili spojrzałam w lusterko, z moich ust wylewał się nie pohamowany strumień krwi, krew zapełniała mi płuca, nie mogłam złapać tchu, krew była wszędzie. Padłam na kolana, nagle usłyszałam, jak uchylają się drzwi. Pierwszy raz cieszyłam się tak bardzo, że ktoś zaryzykował, że mogę go zabić (ale w tych okolicznościach powstrzymam tą chęć) i wszedł do łazienki w chwili, kiedy powinnam brać prysznic.

(Raphael?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz